Szliśmy we czwórkę w stronę Klanu, teraz naprawdę szczęście rozpierało mnie wybuchowo. Wróciliśmy do Klanu, miałam u boku ukochanego ogiera, czego do szczęście więcej?
-A więc? Czemu zniknęliście na tak długo? –Mikado wyrwał mnie z rozmyślenia, popatrzyłam na Kirka i razem opowiedzieliśmy wszystko co się zdarzyło, jednak wcześniej spojrzeniami uzgodniliśmy, że nie będziemy wspominać ostatniej nocy, to była nasza prywatna sprawa. Opowiedzieliśmy o porwaniu, kilkukrotnych atakach przez wilki, i zgubieniu się w lesie. Mikado popatrzył na nas i powiedział:
-Nieciekawie.. –ja jednak wiedziałam, że było ciekawie, i to jak.
-Może.. –powiedziałam pod nosem. Potem jeszcze rozmawialiśmy z Mikadem i Hasminą, aż dotarliśmy do miejsca pobytu Klanu, kilka koni nas przywitało, na końcu podszedł Khonkh.
-Czemu nie było was tak długo? Co się stało? Martwiliśmy się –spytał. To samo co opowiedzieliśmy Mikadowi i Hasminie, przekazaliśmy Khonkhowi.
-Rozumiem, naprawdę musieliście wiele przeżyć... –odparł na naszą historię.
-Tak... –powiedzieliśmy.
-Jeżeli macie jakieś rany, zgłoście się do medyka, dobrze, że was znaleźliśmy –powiedział Khonkh.
Rozmawialiśmy jeszcze z Khonkhiem po czym odeszliśmy.
-Jak to dobrze, że wróciliśmy... –powiedziałam.
-Tak, przyznam, że zaczynałem tracić nadzieję, ale jak widać.. żyjemy, i jesteśmy tu razem –odparł na to Kirk uśmiechając się. Przytuliłam go czule, a on odwzajemnił uścisk.
-Dobrze, że Cię mam.. –powiedziałam. Kirk uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Potem się zdrzemnęliśmy.
***
Od dłuższego czasu, źle się czułam. Byłam markotna, i często nie miałam na nic siły, Kirk w takich chwilach patrzył na mnie z troską a ja uśmiechałam się blado, rozważałam pójście do medyka Klanu, Nicka. Kirk też mnie do tego namawiał, wreszcie się przełamałam. Musiałam chwilkę poczekać, ponieważ Nick opatrywał jakiegoś konia, nadeszła moja kolej.
-Witaj, co ci dolega? –spytał kuc. Powiedziała mu wszystko co czułam. Nick popatrzył na mnie poważnie.
-Wiesz co mi jest? –powiedziałam słabo, spojrzenie kuca nie wróżyło niczego dobrego.
-Istnieje prawdopodobieństwo, że możesz być w ciąży... –powiedział Nick i spojrzeniem spytał się czy to robiłam, pokiwałam głową na tak.
-Co..? –wydukałam- T-to nie możliwe... –powiedziałam choć wiedziałam, że może być możliwe. Nie słuchając Nicka odeszłam. Moje nogi plątały się, a ciało drżało, Kirk widząc mój stan podszedł do mnie.
-Coś się stało? –spytał-Wyglądasz, jakby Cię coś martwiło...
-Nie... naprawdę wszystko jest dobrze.. –powiedziałam słabo i mglistym wzrokiem na niego popatrzyłam.
<Kirk?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!