~Następnego dnia~
Z samego rana wyruszyliśmy. Na czele szeregu stanął Khonkh, a obok niego Yatgaar. Dalej byli bojownicy i mordercy, następnie szpiedzy, obrońcy (w tym ja), zwiadowcy i reszta. Kasja i Eragon zostali, by strzec rannych i źrebiąt. Maszerowaliśmy spiesznym krokiem. W pewnym momencie wszyscy się zatrzymali. Wokół panowała niczym niezmącona cisza. Po stadzie zaczęły roznosić się szepty.
-Co jest? O co chodzi?-próbowałem się czegoś dowiedzieć.
-Według szpiegów tutaj miało znajdować się Stado Hańby-powiedział ktoś. Chwilę jeszcze staliśmy w miejscu, kiedy nagle dało się słyszeć krzyki. Wyskoczyło na nas kilkanaście koni. Było ich jednak już tak mało, że nawet zastawienie na nas tej pułapki nie mieli szans na wygraną. W ten sposób tylko nieświadomie przedłużyli swoje cierpienia. Rozpoczęła się walka. Szybko pozbawiliśmy Stado Hańby przewagi, którą uzyskali dzięki zastawieniu zasadzki. W moją stronę skoczyła z mieczem jakaś klacz. Zrobiłem szybki unik. Moja przeciwniczka nie była widocznie zbyt doświadczona w walce, gdyż, zadając cios, włożyła w niego za dużo siły. Kiedy więc zrobiłem unik, poleciała niemal całym ciężarem ciała w przód, odsłaniając się przy tym. Zadałem jej dwa szybkie pchnięcia w szyję. Wiedziałem, że kiedy upadła, jeszcze żyła, ale ja nie miałem czasu jej dobijać. Rzuciłem się na kolejnego konia, który właśnie chciał zajść od tyłu Marabell. Chciał kogoś zaskoczyć, a to ja zaskoczyłem jego. Również i jemu zadałem cios w szyję. Dla mnie było to najlepsze miejsce do ataku. Niestety zadana przeze mnie rana okazała się nie dość głęboka. Szybko wyszarpnąłem swój sztylet. Koń odwrócił się i zaatakował mnie nożem. Udało mi się zrobić unik. Przeciwnik już planował kolejny atak. Wtedy właśnie ujrzałem, jak jakiś sztylet wbija się w jego głowę. Nie traciłem czasu na szukanie właściciela broni, tylko rzuciłem się ponownie w wir walki.
~~~
Niedobitki ze Stada Hańby rozpierzchły się na wszystkie strony. Khonkh wysłał za nimi pościg składający się z koni, którym jeszcze mało było walki. Reszta nie marzyła o niczym innym niż o powrocie do klanu. Chciałem znaleźć się jak najszybciej w bazie, by sprawdzić co z Vayolą i odpocząć. Powrót trochę nam zajął, zważywszy na to, że wszyscy byli zmęczeni, niektórzy ranni. Kiedy dotarliśmy do bazy, Kasja i Eragon opowiedzieli nam o ataku członków Stada Hańby. Natychmiast przeraziłem się, czy nic nie stało się Vayoli. Na szczęście klaczka była cała. Niesamowicie cieszyłem się, że wojna dobiegła końca.
Koniec wojny
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!