Mindy i Vayola patrzyły się na nas ze zdziwieniem.
-Pobawmy się w to, co oni-zawołała Mindy i rzuciła w Vayolę śniegiem. Klaczka nie pozostała dłużna i od razu jej oddała. Obie zaczęły się wzajemnie nim obrzucać.
-A tak właściwie, dobrze się czujesz?-spytałem.
-Mogę cię zapewnić, że nigdy nie czułam się lepiej-odparła z uśmiechem klacz. Potem jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy. Następnie musieliśmy wyruszyć w drogę. Dziś rozpoczęła się nasza wędrówka w stronę Tsenkher. Było to nowe terytorium, które udało nam się zdobyć podczas wojny ze Stadem Hańby. Niezbyt podobało się to Vayoli, która chyba bała się iść w nieznane miejsce, ale razem z Valentią jakoś ją przekonaliśmy. Podczas wędrówki klaczka nie odstępowała nas na krok.
-Czemu musimy tam iść?-pytała co chwila.
-Bo tak postanowił władca i przewodnicy-odparłem ze spokojem.
-Ale czemu tak postanowili?-dopytywała dalej Vayola.
-Bo uznali to za odpowiednie. A my zawsze musimy słuchać władcy-dodała Valentia. Klaczka dała za wygraną i nie zadawała już więcej pytań.
-Właściwie to ja jestem bardzo ciekawa jak wyglądają nasze nowe terytoria-powiedziała po chwili Valentia.
-W sumie to ja też-odparłem.
-Ciekawe, czy jest w nich dużo pożywienia, ludzi czy drapieżników-rozmyślała dalej na głos klacz.
-I schronienie. Oraz wody. Interesuje mnie, ile tego tam jest-powiedziałem.
-I czy w ogóle jest. Być może Stado Hańby nie miało zbyt dobrych terenów. Ale o tym się przekonamy-odparła klacz. Po dwóch godzinach marszu klan zatrzymał się na wieczorny postój. W drogę mieliśmy dalej wyruszyć dopiero rano. Spod śniegu wydobyliśmy nieco roślin, które jednak swym wyglądem nie zachęcały do spożycia ich.
-Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Nie marudź-powiedziała Valentia, widząc, że niezbyt kwapię się do zjedzenie swojej porcji.
-Ale ja nic nie powiedziałem-odparłem, biorąc się za jedzenia.
-Ale pomyślałeś.
-Czytasz w myślach?-spytałem.
-Tak-odparła Valentia.
-To ty jakiś wybryk natury jesteś-powiedziałem, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Co to jest wybryk natury?-zapytała Vayola, która cały czas stała nieopodal.
-To takie zwierzę, które zachowuje się inaczej, niż inni przedstawiciele jego gatunku-wyjaśniła jej Valentia. Następnie dokończyliśmy posiłek. Udaliśmy się potem na krótki spacer, a po powrocie niemal od razu poszliśmy spać.
<Valentia? Wiem, że kijowe, ale nic nie mogłam wymyślić XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!