Hiney był już w naszym klanie przez jakiś czas, więc przekonałem się, że mogę mu zaufać. Dziś w nocy po raz pierwszy nie kazałem nikomu go pilnować. Miałem tylko nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji. Klan poszedł spać późnym wieczorem. Ja również oddałem się w objęcia Morfeusza. Musiałem przespać połowę nocy, kiedy zdałem sobie sprawę, że ktoś usiłuje mnie obudzić. Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem przed sobą Hiney'a. Na początku się wystraszyłem, ale zaraz zganiłem siebie w myślach za taką reakcję.
-Co się stało? Co jest tak pilne, że musisz mnie budzić w środku nocy?-zapytałem szeptem, by nie zbudzić niepotrzebnie nikogo więcej.
-No więc, ja sam zostałem obudzony przez dziwne hałasy. Poszedłem je sprawdzić i...lepiej, żebyś sam to zobaczył-powiedział ogier.
-No dobrze, byleby szybko-odparłem, nie do końca w sumie jeszcze rozumiejąc, co się dzieje. Poszedłem za Hiney'em. Odprowadzały nas jedynie odgłosy pochrapujących koni. Kiedy spostrzegłem, że zaczęliśmy oddalać się od klanu, moja czujność wzrosła. Musiałem mieć się na baczności i nie mogłem pozwolić sobie na rozkojarzenie. Wątpiłem jednak, aby Hiney planował coś niebezpiecznego. Po chwili faktycznie do moich uszu dotarło coś na kształt cichych jęków czy pisków. Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów i ogier zatrzymał się.
-To tutaj-powiedział Hiney. Spojrzałem tam, gdzie patrzył ogier i ujrzałem średniej wielkości rysia, uwięzionego w potrzasku.
-Faktycznie nie za ciekawa sytuacja-powiedziałem, podchodząc tak blisko, jak tylko mogłem, by przyjrzeć się lepiej pułapce. Musiałem jednak uważać, gdyż dzikie, drapieżne, wystraszone i zapewne głodne zwierzę mogło spróbować mnie zranić
-To co z nim robimy?-zapytał ogier.
-Mamy trzy wyjścia. Najsurowsze, ale i najprostsze jest zabicie go, by oszczędź mu powolnej śmierci z głodu i pragnienia. Możemy też go tu zostawić albo spróbować uwolnić. Osobiście jestem za opcją numer trzy-powiedziałem.
-Uwolnić tego rysia? Ale to drapieżnik i może nas zaatakować-Hiney nie był przekonany do mojego pomysłu. W sumie to nie dziwiłem mu się aż tak bardzo. To logiczne, że konie są sceptycznie nastawione do drapieżników, w końcu nikt z nas nie chciałby stać się czyimś obiadem.
-Tak, ale nie jest on aż tak duży. Poza tym rysie rzadko atakują konie, a zwłaszcza, kiedy są osłabione. A ten tutaj na pewno jest głodny, spragniony, zmęczony, a do tego wszystkiego ma jeszcze zranioną łapę-odparłem, przyglądając się ciemnej cieszy pokrywającej uwięzioną w potrzasku kończynę zwierzęcia.
-Czy skoro jest ranny, to i tak nie zginie z powodu jakiejś infekcji czy czegoś?-zapytał Hiney.
-Być może, ale to nie powód, by pozbawić go nawet nikłej szansy przeżycia. Masz pomysł, jak poradzić sobie z tą pułapką?-spytałem. Koń podszedł do mnie, by także móc przyjrzeć się uważniej mechanizmowi. Przynajmniej księżyc i gwiazdy świeciły jasno, niezasłaniane przez żadne chmury, dzięki czemu mogliśmy do woli korzystać z ich światła.
<Hiney? Uwolnić rysia! Uwolnić rysia! Rysie są w końcu takie słodkie XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!