-Valentio...-zacząłem, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.
-Tak?-spytała, przenosząc na mniej spojrzenie swych pięknych oczu.
-Ja...ja...chciałbym ci coś powiedzieć-wydukałem w końcu.
-Co takiego?-zapytała klacz, podchodząc do mnie. Przez to zdenerwowałem się jeszcze bardziej i cały zacząłem się trząść.-Coś się stało?-dodała klacz, widząc mój stan.
-Nie, tylko chciałem powiedzieć, że...odkąd zgubiliśmy klan, minęło sporo czasu, który spędziliśmy razem. Sama dobrze wiesz, że wcześniej prawie w ogóle się nie znaliśmy. Mimo to teraz czuję się, jakbyśmy od zawsze byli przyjaciółmi-zrobiłem krótką przerwę, by nabrać sił do dalszej wypowiedzi.
-Mam tak samo-powiedziała w tym czasie Valentia, czym, być może nieświadomie, dodała mi otuchy.
-Widzisz, chciałem powiedzieć, że bardzo cię polubiłem. A właściwie to znacznie więcej niż polubiłem. Valentio, ja się w tobie zakochałem-powiedziałem w końcu, niecierpliwie czekając na reakcję klaczy. Słysząc to, Valentia otworzyła szeroko oczy i usta, które zastygły na chwilę, sugerując jej zaskoczenie.
-Kirk...-zaczęła.
-Wiem, pewnie nie czujesz tego samego do mnie i tylko się wygłupiłem-odparłem z rezygnacją, spuszczając głowę jak źrebię, które ktoś upomina.
-Nie! Wcale nie! Ja czuję do ciebie to samo-powiedziała klacz.
-Naprawdę?-zapytałem z niedowierzaniem, podnosząc na nią swój wzrok.
-Naprawdę-odparła Valentia, po czym podeszła do mnie i przytuliła się. Odwzajemniłem jej uścisk.
~Jakiś czas później~
Noc od dawna panowała już na ziemi, ale my z Valentią ani myśleliśmy iść spać. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i tuliliśmy do siebie. Mając przy sobie tę klacz i wiedząc, że ona czuje do mnie to samo co ja do niej, czułem się jakbym był najszczęśliwszym koniem na świecie. Trzeba jednak przyznać, że wkrótce kontrolę nad nami zaczęły przejmować pierwotne instynkty i zaczęło robić się coraz goręcej.
-Valentio...?-zadałem niewypowiedziane do końca pytanie w nadziei.
-Tak-odpowiedziała ze zdecydowaniem klacz. Czułem, że chce tego samego co ja. Zaszedłem ją wiec od tyłu i wskoczyłem na nią, po czym zaczęliśmy to robić. Chyba żadne z nas nie myślało wtedy o niczym innym, tylko o tym, że się szczerze kochamy. Obojgu nam było naprawdę przyjemnie.
-Kocham cię. Mówię, gdybyś zdążyła zapomnieć-powiedziałem, przerywając tym samym ciszę wypełnioną jak na razie tylko naszymi westchnięciami pełnymi satysfakcji.
-Też cię kocham. Będę ci to jak najczęściej powtarzać, żebyś tego nie zapomniał-odparła klacz.
-Ale ja będę to mówić częściej-powiedziałem.
-Nie, bo ja-odparła Valentia. Chwilę jeszcze się przekomarzaliśmy, ale później to zakończyliśmy, gdyż oboje byliśmy już zbyt nakręceni i podnieceni. Kiedy skończyliśmy, zszedłem z klaczy i zbliżyłem się do jej twarzy. Klacz przytuliła się do mnie, a ja po raz kolejny odwzajemniłem to z uśmiechem.
<Valentia?>
<Valentia?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!