Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

5.02.2018

Od Yatgaar ,,Przygotowania w praktyce. Przewodnik m" Cz. II

Dysząc, wspinaliśmy się z mozołem z powrotem na górę, nie spiesząc się jednak. Finalnie w lekko niekontrolowanym, zupełnie niegroźnym i świadomym poślizgu, potrąciłam nieco towarzysza, i w ostatecznym rozrachunku ogier stracił równowagę, o mały włos nie wpadł na drzewo, a po zatrzymaniu ja leżałam kilka metrów niżej. Gdy podbiegł jak oparzony z dziwnym wyrazem pyska, przy okazji strącając na mnie jeszcze więcej śniegu, wyścig został uznany za zakończony...raczej bieg bez żadnej mety. Zmęczeni, lecz szczęśliwi, w ciszy podążaliśmy do reszty.
Dzień chylił się już ku końcowi, ale wieściom nie było końca. Podobno Cherry czuła, że to jeszcze dziś dołączy do nas nowe, młode pokolenie. Właściwie było mi to obojętne. Kilku koniom z frakcji rozkazałam ułożyć po prostu kolejną pułapkę, żeby mieli jakieś zajęcie, a przy okazji postawić kolejny mały krok. Wkrótce ustawiłam się na swojej zwykłej pozycji na uboczu, z widokiem na las porastający część stoku i oddałam się w objęcia nocy.
~Poranek~
Jeszcze nie rozpłynęła się całkiem mglista kurtyna nocy, otulająca świat kąpiący się w delikatnych, złotych i pomarańczowych promieniach wschodzącego słońca. Zamiast rosy na wszelkich odsłoniętych częściach roślin i mojej sierści osiadły szron i szadź. Skrzący się dzisiaj śnieg był po prostu nie do opisania.
Rzecz jasna nikt nie miał zamiaru zrywać się tak jak ja ,,w środku nocy", a przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili odsunęłam się gwałtownie, widząc za sobą mrugającego już przytomnie Khonkha. Po krótkiej rozmowie zamilkliśmy oboje, podziwiając przemijające piękno poranka. Cóż za ironia; życie każdego dnia przypomina nam o nieuchronności śmierci. 
Wkrótce stado zaczęło budzić się powoli, lecz wszyscy szybko się ogarnęli, i wpierw odbyło się powitanie narodzonego zaledwie kilka godzin temu źrebięcia. Ciemno-gniada, piękna klaczka z podpalaniami i odmianami na małym łebku leżała na trawie z zamkniętymi oczami. Oddychała dość nierówno, jej głowa i wargi opadły, ciało drżało. Cały pośpiech wymuszały nie tylko okoliczności; w każdej chwili źrebię mogło zwyczajnie umrzeć. Jego szanse na przeżycie wędrówki były bardzo wątpliwe, a mimo wszystko rodzice najwyraźniej nie tracili nadziei. Odeszłam mniej więcej w połowie ceremonii, rzucając jeszcze jedno spojrzenie na krzepiący uśmiech nieświadomego mego odejścia władcy. To...dobrze. Nie powinien dłużej w takim towarzystwie przebywać - ani on, ani ja. Wreszcie dano znak dla reszty do rozejścia się, oprócz Cherry czuwającej nad potomkiem, i rozpoczęcia przygotowań.
Kirk, Aron i Dorian odeszli na jednoczesny patrol i zwiad. Jak zwykle stado zostało podzielone na kilka grup wyspecjalizowanych w poszczególnych działaniach, chociaż większość rzeczy i tak będzie należało albo zorganizować od początku na miejscu, bądź jedynie dopracować. Rzecz jasna Khonkh miał wszystko nadzorować. Pierwszy zespół był odpowiedzialny za rozliczenie całego stadnego ekwipunku każdego konia i jego przydatności, drugi miał za zadanie naprawiać zepsute rzeczy, zaś trzeci wybrał się na poszukiwanie górskich ziół, rosnących tylko na tych terenach, a mogących się później przydać. Później wszyscy mieli zaplanowany pierwszy trening. Jakimś cudem nie trafiłam do żadnej z kompanii, więc postanowiłam sama dokonać wyboru, skoro los dał mi go podjąć. Już zmierzałam w stronę ,,naprawiaczy", gdy ktoś pociągnął mnie delikatnie za ogon, jednak wystarczająco mocno, by mnie zatrzymać. Poza obrębem stada pewnie odruchowo kopnęłabym napastnika, lecz w towarzystwie obróciłam się tylko szybko, spoglądając na gniadego ogiera z mieszanką udawanej obrazy i zdziwienia.
- Ty pomożesz mi wszystkiego doglądać. - rzekł stanowczo, uśmiechając się.
- Cóż, jeśli to konieczne. - odparłam zaczepnie, grzebiąc kopytem w ziemi, jednak ochoczo ruszyłam za przywódcą. Głównie uważnie przyglądałam się pracy słuchając wywodów Pana Na Świcie, ale równie często udzielałam na odchodne rad, co poprawić.
- Nieźle ci idzie ruganie poddanych. - mruknął w pewnym momencie. Oddałam mu tylko przyjaznego kuksańca.
CIĄG DALSZY.
NASTĄPI.
CI NA ODCISK. XD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika