Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

29.12.2018

Od Dantego do Specter "Prawdziwa miłość? 18+"

-Jesteś wspaniałą osobą-powiedziałem. Klacz nadal się do mnie tuliła, co niesamowicie mi się podobało. Nie myślałem, że kiedykolwiek czyjaś obecność będzie na mnie tak działać. Sam nie wiem, w którym momencie ruszyliśmy powoli do przodu. Specter nadal nie mogła w pełni "korzystać" ze swojej, więc większość czasu opierała się na mnie. W konsekwencji szliśmy tak, jakbyśmy byli jedną osobą. Co jakiś czas przystawaliśmy, nasze chrapy krótko się ze sobą stykały i to nam wystarczało. Nie potrzebowaliśmy słów. W miarę jak zbliżaliśmy się do klanu, nasze przystanki stawały się coraz częstsze i dłuższe.
-Chyba żadne z nas nie ma ochoty jeszcze tam wracać-powiedziała klacz.
-Na pewno nie ja-odparłem, tuląc ją do siebie po raz nie mam pojęcia który. Wiedziałem jedynie, że nadal nie miałem tego dojść. Chyba sami mocno zdziwiliśmy się, kiedy ujrzeliśmy zachodzące słońce. Czas przeciekł nam jakoś między kopytami, a ja najchętniej dalej nigdzie bym się nie ruszał, aby tylko zostać jak najdłużej ze Specter sam na sam. W końcu jednak musieliśmy wrócić do klanu. Noga klaczy wymagała odpowiedniej pomocy. A ponieważ jej ojciec jest, a raczej był kiedyś medykiem, nie chciał słyszeć o tym, że ktoś inny miałby zająć się jego córką. Kiedy do nas podszedł i dowiedział się, co się stało, miałem dwie myśli w głowie: Jakim cudem od razu nas wypatrzył? I czy będzie na mnie bardzo wściekły, że właśnie po spotkaniu ze mną jego córka już drugi raz wraca w nie najlepszym stanie? Na drugie pytanie, które sobie zadałem, odpowiedzią było chyba zdenerwowane spojrzenie, jakie mi posłał. Zabandażował nogę Specter, wcześniej smarując ją jakąś maścią z ziół. Potem uprzedził, że klacz musi teraz dużo odpoczywać. Oczywiście nie chcieliśmy się rozstawać, ale widząc zdenerwowanie Hadvegara uznaliśmy, że na razie lepiej będzie, jeśli na trochę zniknę mu z oczu. Nie musieliśmy nawet ze sobą rozmawiać, wystarczyły nam same spojrzenia.
~Kilka dni później~
Specter miała się już znacznie lepiej. Minęło kilka dni od naszej nieszczęśliwej wycieczki, kiedy to jej noga została uwięziona w pułapce. Przez cały ten czas spotykaliśmy się, głównie chodziliśmy na coraz dłuższe spacery. Dziś, tak jak kilka dni temu, postanowiliśmy ponownie udać się nad Jezioro Uws. Było dość zimno (jak to bywa zimą), dlatego zbyt wiele koni nie oddalało się od klanu, zwłaszcza w stronę jeziora. Woda w nim zamarzła jak na razie tylko przy brzegu, dalej nadal była płynna. Temperatura nie była aż tak niska, ale co jakiś czas wiał dość mroźny wiatr. Mimo to nad jezioro warto się było przejść chociażby aby ucieszyć oko widokiem promieni słonecznych tańczących na przybrzeżnym lodzie. Specter stanęła blisko brzegu i zaczęła się temu przyglądać, a ja zatrzymałem się obok niej.
-Tutaj jest piękne-powiedziała.
-Zgadzam się, ale nikt i nic nie jest w stanie dorównać twojej urodzie-odparłem, odwracając głowę w jej stronę.
-Bajerant z ciebie-powiedziała, ale na jej twarzy zagościł uśmiech. Przeszliśmy się kawałek wokół jeziora, a potem zrobiliśmy sobie przystanek. Zawiał mocny wiatr, więc, tak jak kilka dni temu, Specter wtuliła się we mnie. Zetknęliśmy się na chwilę chrapami, po czym klacz odwróciła głowę w stronę jeziora. Oboje przez chwilę mu się przypatrywaliśmy.
-Specter...?-spytałem po chwili, zachrypniętym z emocji głosem.
-Tak?-zapytała klacz, odwracając głowę w moją stronę.
-Wiesz, zastanawiałem się, czy...-zacząłem, ale nie bardzo wiedziałem, jak to powiedzieć.
-Czy co?-ponagliła mnie Specter.
-Czy...no wiesz...-powiedziałem, po czym schyliłem się i delikatnie musnąłem chrapami jej pierś. Kiedy się wyprostowałem i spojrzałem wprost w jej oczy, byłem pewien, że są o wiele większe niż normalnie. Tak samo byłem pewien tego, że wydobywał się z nich blask.
-Czy pytasz o...proponujesz...-klacz także nie wiedziała, jak się wysłowić. Ja jedynie patrzyłem na nią poważnie. Powoli pokiwałem głową, chcąc jej przekazać, że chodzi mi o to samo, co jej. Tak jak wcześniej, nie potrzebowaliśmy słów, aby się ze sobą porozumieć.-Dobrze-odparła pewnym tonem klacz, czym mocno mnie zaskoczyła.
-Na pewno?-zapytałem dość cicho.
-Tak. Znajdźmy jakieś dobre miejsce-odparła Specter. Nie zajęło nam to dużo czasu aż odnaleźliśmy jakąś łąkę. Jeszcze raz zapytałem klacz, czy jest pewna swojej decyzji, ale nie zmieniła zdania.  Ponownie się do siebie przytuliliśmy. Nasze pyski zetknęły się ze sobą na bardzo długo. Kiedy po jakimś czasie się od siebie odsunęliśmy, Specter skupiła się na znalezieniu jak najdogodniejszej dla siebie pozycji. Rozstawiła lekko nogi, a kiedy była gotowa i dała mi znak, stanąłem za nią i wdrapałem się na jej grzbiet.
<Specter?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika