Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

18.07.2018

Od Khonkha do Yatgaar "Poczucie winy"

-Teraz zamierzasz do tego wracać? I nie, nie rozumiem! Za to ty powinieneś zrozumieć jedno: swoim gadaniem nie przywrócisz mu życia, a Miriadzie je odbierasz!-krzyknęła klacz. Ani ja, ani ona nie dodaliśmy już nic więcej, gdyż moja partnerka odwróciła się i pogalopowała przed siebie, z dala od stada. Nawet nie zacząłem jej gonić, gdyż wiedziałem, że i tak jej nie dogonię. Przez jakiś jeszcze czas stałem oszołomiony w miejscu, wściekle dysząc. Jak ona mogła nie pojmować, że to wszystko jest jej winą? Nie kłócilibyśmy się i nie tracili cennych minut, gdyby nie dopuściła się zabicia Eragona. Nawet jeśli był chory, nadal miał szansę, aby wyzdrowieć. To był członek naszego klanu!-myślałem, ale w końcu zebrałem się w sobie i przegoniłem tego typu myśli. Musiałem zająć się poszukiwaniami Miriady. Yatgaar zniknęła, a, znając ją, wiedziałem, że może wrócić za kilka chwil, ale równie dobrze za parę dni. Zresztą, mogłaby nawet rozpocząć własne poszukiwania, w tej chwili nie obchodziło mnie nic oprócz dobra naszej zaginionej córeczki.
-Co teraz zrobimy?-usłyszałem drżący, cichy głos, niemalże szept. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o obecności Shiregt'a, który był świadkiem naszej największej, niezwykle spektakularnej kłótni.
-Shiregt, kiedyś ty będziesz rządzić klanem. Dlatego musisz umieć odsuwać od siebie pewne myśli i zawsze myśleć mądrze i rozważnie, aby mieć jasny umysł. Pomożesz mi. Potraktuj to jako swoje najważniejsze zadanie jako następcy władcy. Musisz nauczyć się odsuwać emocje na bok, aby nie przeszkadzały ci w działaniu. Teraz najważniejsze jest odnalezienie twojej siostry. Nasze uczucia, nawet strach i tęsknota, nie liczą się zupełnie-powiedziałem. Ta krótka, wymyślona na poczekaniu mowa wystarczyła, aby niepewność i strach promieniujące z sylwetki mojego syna zmieniły się w zdecydowaną chęć działania.
-Co więc robimy?-zapytał pewnie przyszły władca. Jak dobrze, że nie musimy mówić teraz o kłótni, której był świadkiem-pomyślałem jeszcze, po czym ostatecznie skupiłem się na działaniu.
-Musimy ogłosić zaginięcie Miriady, przesłuchać wszystkich, którzy mają w tej sprawie coś do powiedzenia i wyznaczyć konie do poszukiwań-powiedziałem. Shiregt skinął ze zrozumieniem głową. Mimo że od walki nie minęło wiele czasu i niektórzy nadal czekali jeszcze na opatrzenie drobniejszych ran, wszyscy dostali rozkaz, aby zebrać się w jednym miejscu.
-Księżniczka Miriada zaginęła w czasie walki z naszymi wrogami. Istnieje ryzyko, że została porwana. Czy ktoś wie coś o jej losach?-zapytałem, nie bawiąc się w żadne wstępy. Udało nam się tylko dowiedzieć, że Grey na mój rozkaz biegła pilnować tyłów, kiedy to zatrzymała ją Miriada i kazała jej zawrócić, tłumacząc, że klacz bardziej się nam przyda. Po tych słowach miała pobiec prosto na tyły naszej stworzonej na szybko armii. Słowa te potwierdził obecny wtedy Dante. Jak Grey mogła w ogóle nie zareagować? Przecież to  było nieodpowiedzialne, żeby Miriada brała udział w tej walce!-pomyślałem, jednak wolałem nie wywoływać więcej kłótni. Wybrałem kilkanaście koni, które podzieliłem na dwie grupy poszukiwawcze. Jeśli wróciliby bez mojej córki, wysłałbym na poszukiwania kolejnych poddanych, choć w duchu liczyłem, a raczej błagałem wszystkich bogów świata, aby nie było to konieczne. Cały czas Shiregt trwał wiernie przy moim boku i mi pomagał. Czułem, że oboje nie załamaliśmy się totalnie tylko dzięki temu, że mieliśmy coś do robienia. Tak naprawdę czułem się bezsilny i bałem się, że to wszystko nic nie da, ale lepsze to, niż całkowity brak działania. W końcu, kiedy część koni udała się na poszukiwania, część została rozstawiona jako straże, a pozostali mogli odpocząć, musieliśmy stanąć pyskiem w pysk z tą straszliwą wiadomością. Miriada naprawdę została porwana. Najchętniej rzuciłbym się do poszukiwań, ale musiałem zostać na wypadek powrotu mojej córki, kolejnego ataku lub po prostu aby zarządzać klanem. Shiregt oddalił się nieco, zagłębiony we własnych myślach. Ja zaś zatopiłem się w swoich. Mogłem teraz jeszcze raz na spokojnie wszystko przemyśleć. Powrót do mojej kłótni z Yatgaar sprawił, że ponownie na chwilę ogarnął mnie gniew, ale już znacznie mniejszy. Zniknął zaś w całości, kiedy uświadomiłem sobie swoje zaślepienie. Miriada zniknęła, a my się kłóciliśmy. Zupełnie nie zwróciliśmy uwagi na Shiregt'a, który próbował nam to przekazać. Zresztą, nawet kłótnia była tylko i wyłącznie moją winą. Yatgaar postąpiła słusznie, dla dobra klanu. Kimże ja jestem, aby ją rozliczać z zabicia jednego konia, którego śmierć ocaliła kilka lub kilkanaście innych istnień? Ja, zabójca trzech koni? Oraz morderca wielu wojowników? Czy zabicie jednej osoby może być gorsze od zabicia kogoś innego? A czyż życie nie ma dla każdego tej samej wartości, której nawet nie można zmierzyć? Każde z nas ma na swoich kopytach mnóstwo krwi, a zabójstwo to zabójstwo i nie powinno się wnikać w to, czemu ktoś się go dopuścił. Pozbawienie kogoś życia to największa zbrodnia, a zarówna ja jak i Yatgaar dopuściliśmy się jej wiele razy. Oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę, dlatego tak łatwo było nam zaakceptować siebie nawzajem i pokochać. A teraz ja, zupełnie zapominając o tym wszystkim, wszcząłem kłótnię, która wszystkim nam zaszkodziła-z każdą chwilą coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełniłem i coraz bardziej przygniatało mnie poczucie winy. Wtem usłyszałem szelest, a kiedy podniosłem wzrok, ujrzałem końską sylwetkę, w której po chwili rozpoznałem Yatgaar. Klacz zbliżała się niespiesznym krokiem, ze zwieszoną głową. Trudno było rozpoznać, czy jest to oznaka obojętności czy też niewyobrażalnego smutku.
-Khonkh...-zaczęła, podnosząc na mnie spojrzenie bez wyrazu.
-Przepraszam cię-przerwałem jej, nim zdążyła cokolwiek dodać. Niepewnie zbliżyłem się do klaczy, która spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.-To wszystko moja wina. Zrozumiem, jeśli mi nie wybaczysz-dodałem. Przez bardzo długi czas Yatgaar milczała, przez co i tak już duże napięcie między nami wzrosło.
-Co z Miriadą?-spytała w końcu.
-Nadal jej nie znaleźliśmy, ale wysłałem dwie ekipy poszukiwawcze-odparłem.
<Ya? Mnie nikt nie rozpraszał, ale i tak nie wiem, czy udało mi się tu zawrzeć to, co chciałam XD>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika