Przyłapałam
się na tym, iż, pomimo że zerwałam poufne stosunki z władcą klanu,
coraz częściej moje myśli zmierzają do właśnie jego osoby. W duchu
pragnęłam jakiegokolwiek kontaktu ze starą miłością, a każde jego słowo
napełniało mnie nadzieją na lepszą przyszłość-być może jest jeszcze
nadzieja, iż ktoś, choć odrobinę lubi zwyczajną Mint?
Taka się teraz czułam, beznamiętna i no cóż...zwyczajna. Jakkolwiek bym
się nie wydawała silna to tego, iż rozstanie mnie przybiło, ukrywać nie
mogłam. To dziwne, bo jeszcze niedawno trochę myślałam nad swoją
przeszłością i doszłam do wniosku, że był moim światłem życiowym i byłam
w nim do bólu zakochana jako nastoletnia marzycielka... Dlaczego więc
miałabym najbardziej go sobie przypominać, teraz kiedy wszystko runęło
niczym wątpliwej trwałości domek z kart? Ten okres w życiu (nastoletni),
choć byłam wtedy jeszcze średnio inteligentną latoroślą — był
nieodłączną częścią moich miłych wspomnień, a nawet pokusiłabym się o
stwierdzenie, iż ich całością. Mam wrażenie, że nauczyło to mnie, iż po
nawet ostrej burzy potrafi pojawić się tęcza. Choć tęcza nigdy nie
utrzymuje się na niebie wiecznie, czyż nie? Idąc przed siebie,
rozglądałam się leniwie na boki- nie ukrywając przed sobą, iż chciałam
spotkać jednego z najlepszych ogierów w moim życiu- Shiregta
i pospacerować z nim jak za dawnych lat, lecz byłam też odrobinę
zmęczona. Udałam się do pobliskiej jaskini, żeby na chwilę się położyć i
kontynuować wędrówkę...
W końcu wyszłam z groty, gdzie oślepiło
mnie jasne światło dnia. Stawiałam niepewne kroki, mając nieodparte
wrażenie, iż ktoś mnie śledzi. Obróciłam łeb od niechcenia ... i
ujrzałam Shiregta.
Moje serce stanęło, a całe ciało zadrżało. Czyżbym zrobiła coś źle, iż
do mnie idzie? Ostatnio raczej nie zagadywał mnie w celach
towarzyskich...
-Mint,
bo my... będziemy mieli dzieci- ogier nie bawił się w zbytnie
przywitania, a zresztą ja z odpowiedzią nie byłam lepsza. Zwyczajnie
wolałam nic nie myśleć, co do mnie jest nadzwyczaj niepodobne i po
prostu wykrzyknęłam.
-A może... frytki do tego?!
Władca (choć odrobinę speszony) wypluł z siebie źrebaka i odrzekł.
-A myślałem, że razem sobie zjemy...
Uchyliłam
powieki, ciężko dusząc. To nie był rozbudowany sen, lecz ta chwila
objęć Morfeusza mi zdecydowanie wystarczyła do poczucia obrzydzenia do
siebie i Shiregta. Potrzebowałam chwili by
się uspokoić, zebrać myśli i wtedy dopiero działać. Wtedy jednak
zauważyłam, że władca powoli wchodzi do groty... Nie chcąc go ignorować i
jednocześnie nie będąc wciąż do końca wybudzona, zawołałam.
-Ty podły zdrajco! Po co tu w ogóle przychodziłeś? A żryj sobie te twoje źrebaki!!!
<Shiregt? Teraz to ty się nie możesz wykręcić, że nie masz akcji xD
Ps. Wybacz za jakość- rozkręcam się B)>
Na szczęście Shiregt jest psychologiem
OdpowiedzUsuńTy już tam sobie nie żartuj xD
UsuńA ja myslałam, że to nie sen tylko tak sobie myslę co co? Czytam kilka razy i na Disco piszę Liskowi o co z tym chodzi, a ona mi tłumaczy, że to sen Mietówy 🤦♀️
OdpowiedzUsuńBrawo ja xP