Leżałam sobie spokojnie nad wodą wsłuchując się w szum fal. Za niedługo dalsza wędrówka. Na razie jak widać stoimy. Yatgaar i Khokh udali się na trzydniową wędrówkę kontrolną do poprzedniego miejsca spoczynku i zostawili na tronie małego, jeszcze niespełna umięjącego walczyć konika. W sumie mi to nie przeszkadzało. Mika nie powinna narobić dużych szkód, choć kto wie... Po prostu znałam całkiem nieźle tego źrebaczka i ufałam mu. Nawet więcej niż ufałam...
Akurat kiedy wyruszyli słońce zaczęło nas rozpieszczać. Można było wylegiwać się na słońcu w piasku(przed górami, Dzawchan miała dużo innych rzek). Nagle zamknięta w swojej oazie spokoju, usłyszałam kroki. Ujrzałam przed sobą średniej wielkości ogiera. Miał masywny tułów, umięśnioną klatkę piersiową i delikatnie wypukły profil. Jego maść przywodziła mi na myśl szarą deszczową pogodę i jednocześnie przygodę. Zresztą bardzo ciekawą przygodę.
-Witam i przepraszam, że zawracam głowę, ale czcigodna y... po prostu witam i czy mógłbym Cię zapytać jak to zaczy jeśli Cię to urazi...
Już jego sam sposób odzywania się mnie urzekł w stosunku do tych narowistych koni. To nie była kultura. To był może bardziej szaunek? Ten przypadek trudno było jakoś naukowo określić w mojej głowie. Jednak zdecydowanie nie był w moim typie. Może dlatego, że do takich nie przywykłam?
-Daruj sobie- uśmiechnęłam się(jak do głupiutkiego źrebaka)- U'schia
- Hadvegar- odparł niepewnie.
- Jeśli można wiedzieć- zaczęłam z powagą- Co cię tu przywiało? Jakiś los pełen niebestwieczeństw czy...no
W doskonałym momencie ugryzłam się w język. Miałam ochotę na jeden mały żarcik z jego grzeczności. Jednakże wolałabym być ostrożniejsza. Nigdy nie wiadomo kto będzie miał za przeproszeniem ból d**y.
-Ahh... długa historia- westchnął- A i tak nie ciekawa.
Hm... może kiedyś poznam jego losy z przeszłości... Na razie mnie do tego nie korciło.
<Hadvegar?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!