Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

16.04.2018

Od Quinlan do Marabell ,,Pierwszy dzień"

Minęło kilka dni, od kiedy Quinlan udało się uciec z płonącego obozu. Zaczynało jej doskwierać wiele rzeczy - głównie samotność. Mimo to, przykurzone nozdrza zmarszczyły się, kiedy dotarł do nich zapach innych koni.
Innych koni! Serce klaczy zabiło mocniej. Jak się zachowają? Co się stanie?
Te i wiele innych myśli przemykało przez głowę klaczy, kiedy powoli skradała się w stronę zapachu. Słyszała śmiechy i rozmowy. Uśmiechnęła się bezwiednie. Czuła się coraz swobodniej, toteż wydała z siebie wysoki pisk, kiedy poczuła delikatny dotyk na boku.
- Chyba się nie znamy? - mruknęła zaciekawiona klacz, przekrzywiając lekko głowę.
Poruszyła pyskiem, a spod czarnej grzywy wychynęło jasne pasemko.
- Nie - odparła spokojnie, taksując ją spojrzeniem.
Była mniej więcej wzrostu Quinlan. Kopyta ukryte były pod szczotkami. Błyszcząca, gniada sierść była nieco zakurzona, a przy kłębie leżał mały listek. Klacz z trudem powstrzymała się, by go nie strzepnąć.
- W takim razie co tu robisz? - drążyła dalej.
- Moje życie spłonęło - odpowiedziała dwuznacznie. - Idę za zapachem koni.
- Klan Mroźnej Duszy. Jeśli chcesz dołączyć...
- Chcę - przerwała mu.
- Zaprowadzę cię do Khonkha - dokończyła.
Siwa klacz nieufnie podreptała za gniadoszką. Nie musiały długo iść, żeby stanąć przed ogierem arabskim.
Po rozmowie Quinlan czuła się dużo lepiej. Wybrała stanowisko stratega i została wypuszczona.
- Marabell... Co mam teraz zrobić? - zapytała rozbrajająco nowo poznaną klacz?
<Marabell? I tym akcentem kończymy.>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika