Przez pewien czas cała nasza trójka tylko patrzyła na siebie w milczeniu. Nagle Yatgaar podniosła swoją przednią nogę. Reakcja ogiera była co najmniej dziwna, więc rzuciłem mojej partnerce zniecierpliwione i zaskoczone spojrzenie. Klacz trąciła mnie głową, po czym skierowała swoją nogę w moją stronę. Na jej kopycie ujrzałem symbol, o którym już kiedyś mi mówiła. Był on czymś w rodzaju pieczęci jej starego rodu, "Czarnej Winorośli". Yatgaar zawsze jednak dawała do zrozumienia, że wszystko to jest dla niej przeszłością, do której nie zamierza wracać. Zamiast więc co nieco mi wyjaśnić, swoim zachowaniem klacz tylko wywołała u mnie większe zdziwienie.
-On ma ten sam symbol na swoim kopycie-powiedziała klacz, wskazując głową stojącego przed nami ogiera.
-Jak masz na imię?-spytałem, przenosząc na niego swoje uważne spojrzenie.
-Nie twój interes-odparł koń. Można powiedzieć, że zawdzięczał nam życie. Sam nie uwolniłby się z tej pułapki. Gdyby nie my, być może nikt by mu nie pomógł. Zginąłby z głodu lub został rozszarpany przez drapieżniki, a mimo to nadal zachowywał się tak samo nieprzychylnie jak na początku.
-My się przedstawiliśmy-powiedziała moja partnerka, stając obok mnie.
-Nie prosiłem was o to. Poza tym nie zamierzam mówić z wami ani o tym, jak ładnie świecą dzisiejszej nocy gwiazdy, ani o "Czarnej Winorośli", ani tym bardziej o powodach, które sprawiły, że się tu znalazłem, jasne? Dziękuję za pomoc, tyle w temacie-powiedział ogier agresywnym tonem. Teraz już nabrałem pewności, że ma coś do ukrycia. Nie byliśmy dla niego żadnym zagrożeniem, a on zachowywał się jakbyśmy go atakowali. Typowe postępowanie kogoś, kto ma coś do ukrycia. Chciałem jeszcze porozmawiać z koniem, ale ten odwrócił się i zaczął odchodzić w stronę lasu.
-Hej! Jeszcze z tobą nie skończyliśmy!-zawołała Yatgaar, nim ja zdążyłem jakoś zareagować. Natychmiast też ruszyła i już po chwili stanęła przed ogierem, zmuszając go tym samym do zatrzymania się. Od razu podszedłem do nich, stając obok mojej partnerki. Chciałem być blisko niej, na wypadek gdyby koń zdecydował się fizycznie zaatakować.
-Ja skończyłem. Pytaliście mnie wcześniej o stado, więc wy pewnie do jakiegoś należycie. Nie macie w nim nic do roboty? A jeśli się nudzicie, to zajmijcie się czymś pożytecznym jak szukanie pożywienia czy przedłużanie gatunku-powiedział gniewnym tonem koń. Przesunął się w lewo, chcąc nas ominąć, ale ja skutecznie uniemożliwiłem mu to.
-Zgodzisz się łaskawie zleźć mi z drogi?-zapytał koń, sztucznie się przy tym uśmiechając.
-Najpierw odpowiesz na kilka pytań-powiedziała Yatgaar.
-A jeśli nie, to co?-spytał ogier.
-Nie masz wyboru-odparłem.
-Jesteś "Czarną winoroślą"?-zapytała natychmiast klacz.
-To chyba już wiesz-powiedział koń.
-Pragnęłam się upewnić-odparła moja partnerka, uśmiechając się przy tym. Dało mi to do myślenia, czy klacz chciała tylko wprawić ogiera w konsternację, czy też uśmiech ten miał oznaczać, że ma już jakiś plan. Byłem bowiem pewien, że łatwo nie odpuści. Może i nie mówiła nigdy wiele o swojej przeszłości, ale nie znaczyło to, że była ona dla niej zupełnie obojętna. Koń rzucił nam kolejne wrogie spojrzenie. Zerwał się lekki wiatr, który zaszumiał koronami drzew otaczających polanę. Nie licząc tego szumu, wokół nadal panowała cisza.
-Jak masz na imię?-spytałem.
-Nie dacie mi spokoju?-spytałogier, wzdychając przy tym. Zapanowała chwila głębokiej, ciężkiej ciszy. Takiej, która ma miejsce tylko wtedy, kiedy w środku nocy rozmawiasz z podejrzanym koniem na nie do końca znanym sobie terenie.-Nazywam się Ganbayar-dodał po chwili ogier.
<Yatgaar?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!