Co raz przenosiłam wzrok na mojego młodszego brata, wyraźnie przygnębionego i niezadowolonego z takiego obrotu spraw. Gdybym nim była, pewnie też bym się nadąsała. Ale do tej pory byłam Miriadą z dynastii Altbachów i takie ryzyko nie leżało zupełnie w moich interesach. Chociaż trochę zaczynało mi się nudzić. Westchnęłam cicho, stając kilka metrów od mamy skubiącej trawę rosnącą pod naszymi kopytami. Po chwili obserwowania rodzicielki postanowiłam również spróbować, ot, dla przyjemności. Zerwałam zębami jedno źdźbło i...natychmiast wyplułam. Jak można zjadać takie świństwo?! - pomyślałam. Dorośli naprawdę bywają dziwni...ale przynajmniej są zawsze oparciem i skarbnicą wiedzy.
— Jesteś z siebie zadowolona? - mruknął Dante, gdy przechodziłam obok niego. - Gdyby nie twoje wahania, nie byłoby opóźnienia. - mówił to jednak z pewną rezygnacją, jak wygasły gejzer. Po krótkim zastanowieniu odparłam:
— Chodź ze mną, a nie będziesz się nudził.
— Jasne, już lecę... - mimo to, wstał powoli i z ociąganiem, po czym wystrzelił jak z procy. Nie miałam większego wyboru; również zagalopowałam, zarzucając głową z radością.
— Stój! - krzyknęłam wreszcie do niego gdy znaleźliśmy się za rodzicami, ale niedaleko. Źrebak zatrzymał się, trochę ślizgając. W pobliżu znajdował się las.
— No? - spytał niecierpliwie ogierek.
— Zaczekaj. - gdzieś tu widziałam wczoraj te stworzenie, niemożliwe więc było, żeby zniknęło tak nagle i bez pożegnania. Czatowałam trochę, obserwując uważnie wysokie trawy. Wtem kilka z nich zaszeleściło. Zaczęłam się skradać; Dante poszedł w moje ślady. Podobny do wiewiórki, kolorowy gryzoń mignął nam tym razem przed oczami i szybko uciekł.
<Dante? Ja teżXD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!