-Przepraszam za moje urojone dziwy-powiedziała, po czym westchnęła i spojrzała na mnie.
-Nie masz za co. Tak naprawdę to, co powiedziałaś, było bardzo mądre. Tylko potem sprawiałaś trochę dziwne wrażenie, no i ostatecznie prawie mi tu zemdlałaś. Nic ci nie jest?-zapytałam, pochylając się nad klaczą.
-Nie, spokojnie. Poradzę sobie-odparła.
-Pomóc ci wstać?-zapytałam, ale właśnie w tym momencie Mint zaczęła samemu stawać na nogi.
-Wiesz, nie obraź się, ale chyba muszę trochę odpocząć-powiedziała klacz.
-Jasne, rozumiem. To do następnego spotkania-odparłam, po czym posłałam jej przyjazny uśmiech. Zaraz potem każda z nas poszła w swoją stronę. Po powrocie do klanu przede wszystkim starałam się obserwować uważnie Spear'a. Ogier zdawał się mnie unikać i ogólnie sprawiał wrażenie nieco zagubionego. W końcu, wieczorem, kiedy niemal wszyscy członkowie klanu zasnęli, podeszłam do niego i szturchnęłam w bok. Spear natychmiast otworzył oczy i posłał mi zdziwione, ale też lekko wystraszone spojrzenie.
-I co? Przemyślałeś co nieco?-zapytałam szeptem.
-Myślałem nad twoimi słowami cały dzień, ale nadal nie do końca rozumiem, co masz na myśli-odparł ogier.
-To proste. Proponuję ci życie bez żadnych ograniczeń. Brzmi chyba dobrze, prawda?-zapytałam.
-Tak, oczywiście, że tak-odparł ogier.
-Czyli rozumiem, że mogę cię uznać za sprzymierzeńca?-spytałam. Spear zamyślił się. W tym samym czasie gdzieś z boku dotarło do nas jakieś głośniejsze parsknięcie.
-Jeszcze do tego wrócimy-szepnęłam, po czym zaczęłam się nieśpiesznie oddalać.
~Następnego dnia~
Jadłam akurat śniadanie, składające się z jakże "pożywnej" kory drzewa i tego, co akurat udało mi się wygrzebać spod jeszcze cienkiej warstwy śniegu. Wtem usłyszałam, że ktoś nadchodzi.
-Wiesz, przemyślałem to, co mówiłaś. To naprawdę brzmi dobrze. O ile to możliwe, to chciałbym zostać...twoim sprzymierzeńcem-Spear tym razem nie zawracał sobie głowy żadnym przywitaniem ani innymi zbędnymi treściami. Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna, ale z drugiej...
-Czyś ty oszalał?-syknęłam, przybliżając się do niego na tyle, aby mieć pewność, że tylko on mnie usłyszy.
-Co? O co chodzi? Co takiego znowu zrobiłem?-zdziwił się.
-Nie możesz ot tak mówić o tym w biały dzień! Trzeba to utrzymać w tajemnicy, inaczej nici z wszystkiego. Do naszej idei trzeba przekonywać wszystkich pomału, dlatego nie możemy tak od razu mówić o tym otwarcie-wyjaśniłam.
-Aha, czyli co teraz?-zapytał ogier.
-Teraz wypadałoby spotkać się gdzieś z dala od innych i wszystko przedyskutować. Najlepiej, jeśli załatwimy to nocą, kiedy wszyscy będą spali-powiedziałam. Po ustaleniu na szybko z ogierem istotnych szczegółów, powróciłam do przerwanego posiłku. Potem udałam się na mały spacer, a po powrocie z niego zajęłam się swoją pracą. Kiedy robiłam to, co do mnie należy, czyli wypatrywałam zagrożeń, podeszła do mnie Mint.
-Randka?-zapytała.
-W sensie?-spytałam, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi.
-Słyszałam, jak Spear mówił coś o spotkaniu z tobą w nocy-wyjaśniła klacz.
-Jak to?! Tobie?! Czy jeszcze komuś innemu to mówił?!-zawołałam. Starałam się oczywiście zachować jak największy spokój, ale i tak emocje aż ze mnie kipiały.
-Nie. On chyba po prostu powtarzał to do samego siebie. Powiedział coś w stylu "muszę pamiętać, że w nocy mam spotkanie z Vayolą". A ja akurat wtedy podbiegłam do niego, gdyż miałam mu przekazać, że szuka go Hadvegar-wyjaśniła Mint. Nie uspokoiła mnie tym jednak. Skoro ona tak łatwo mogła się o tym dowiedzieć, to i inni. Musiałam czym prędzej porozmawiać z tym ogierem. Na razie jednak zdecydowałam się udawać, że się...umawiamy. W końcu to było najłatwiejszy i najpewniejsze wytłumaczenie.
-Wybacz, że tak zareagowałam. To prawda, polubiliśmy się ostatnio ze Spear'em, ale nie chcielibyśmy, aby na razie ktokolwiek się o tym dowiedział-powiedziałam, tym razem już spokojnym tonem.
<Mint? Mam nadzieję, że nie zabijesz mnie za to, że musiałaś tyle czekać XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!