Udaliśmy się w końcu w stronę stada. Kremowy ogierek ciągle się przewracał, przez co dotarcie do stada było znacznie opóźnione. W końcu naszym oczom ukazało się stado.
*Pół roku później*
Nasza córeczka była już prawie dorosła. Jeszcze niedawno była malutką, czarną niezgrabną kulką sierści. Coraz rzadziej spędzała czas z nami, a coraz częściej z Dantem i nieco rzadziej z resztą.
Fashagar ciągle sprawiał, że Sirocco bezustannie marudziła. To fakt, nawet ona nie była taka w jego wieku. Tego poranka Hadvegar z Sirocco wyszli na spacer. Sirocco jako pilna uczennica codziennie wracała z dodatkową wiedzą o leczeniu. Fashagar biegał radośnie wokół, a ja usilnie próbowałam mu wytłumaczyć, że Sirocco też może robić niektóre rzeczy bez niego, bo ten ciągle pytał się o to, kiedy Sirocco wróci. Wstałam z ziemi i spojrzałam na syna. Po chwili usłyszałam głos Hadvegara. Ostatnio mało czasu spędzaliśmy razem.
- Może pójdziemy gdzieś razem, tylko we dwoje? - zapytałam partnera. Jejku. Dziś po raz pierwszy go tak nazwałam.
- Jeśli Sirocco się zgodzi... - westchnął spoglądając na Fashagara. Sirocco najwyraźniej to usłyszała, bo wzdychając żałośnie pokiwała głową. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się. Po chwili szliśmy powolnym krokiem przemierzając śnieżne zaspy. Dotarliśmy do jaskini łudząco przypominającej tą, w której schroniliśmy się podczas burzy.. Uśmiechnęłam się bezwiednie spoglądając na nią. Hadvegar podążył za moim wzrokiem
- Idziemy tam? - zapytał uśmiechając się. Kiwnęłam głową i kłusem, jeśli można tak nazwać niezdarne bieganie w śniegu, ruszyłam do jaskini. Po chwili Hadvegar dołączył do mnie. Weszliśmy do środka i od razu przytuliłam się do partnera. Mojego, i tylko mojego.
- Koch... Um... Forever? - zapytał zmieszany pierwszym słowem
- Hm? - zapytałam uśmiechając się i dając mu do zrozumienia, że wszystko słyszałam.
<Hadvegar? Trochę słaby koniec... Nie, całe opowiadanie. Sory, że tyle czekałeś:/>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!