W ciszy przemierzałyśmy pokryte śniegiem połacie ziemi. Nie zamieniłyśmy ze sobą żadnego słowa podczas powrotu. Szanowałam kasztankę za to, że nie próbowała usilnie dyskutować ze mną i potrafiła sama przeanalizować sytuację, myśląc nad strategią. Przynajmniej wydawało mi się, że właśnie o tym myśli, a ja bardzo rzadko się mylę.
'Jak ten ptak się do niego zwrócił? Zerleg. A nam przedstawił się jako Atlas. Albo nie lubi tego imienia, albo to jego ksywka, możliwe też, że nie chciał, abyśmy go z kimś skojarzyli. Dlaczego spotykał się z jakimś sokołem, jastrzębiem czy co to było, w odosobnieniu? Czyżby był szpiegiem? A może po prostu pierzasty był jego przyjacielem, tak jak Ava była moim i po prostu martwił się o jego przyjęcie do klanu? Za dużo niewiadomych. Nienawidzę tego. Trzeba będzie ostrożnie wybadać sprawę' - pogrążona w swoich myślach nie zauważyłam, kiedy znalazłyśmy się dość blisko stada. Razem z Salkhi podeszłyśmy bez pośpiechu do końskich sylwetek.
- Nie rozmawiaj o tym z nikim, zrozumiano? - zapytałam szeptem.
Klacz nie zdążyła zareagować na prośbo-rozkaz, gdyż przed nami zmaterializował się bojownik.
- Witajcie! Długi miałyście ten trening. Nikt was nie widział już od dość dawna. Co robiłyście?
- Postanowiłyśmy odpocząć, idąc inną drogą. Trochę się zgubiłyśmy, jednak dzięki temu mogłyśmy podziwiać widoki. A co u ciebie? - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, pomijając to, że odpoczywałyśmy od szpiegowania go i zagubiłyśmy się w rozmyślaniach. Ale cóż to, ot! Małe szczegóły.
- Nic zbytnio ciekawego. Kilka koni podyskutowało ze mną, jednak nie sądzę, żeby coś z tego wyszło. Wciąż jesteście moimi ulubionymi członkiniami - uśmiechnął się szczerze. Chyba naprawdę nas lubił, nie ważne, jakie miał zamiary.
- To słodkie - z jednej strony naprawdę tak uważałam, a z drugiej strony wizja łażenia wszędzie z tym osobnikiem średnio mnie cieszyła.
- Będziesz nam zatem towarzyszył? - Sal czytała mi w myślach.
- Jeżeli nie będzie wam to przeszkadzać.
'W sumie, jeśli nam zaufa, może, nawet przez przypadek, uchylić nam rąbka tajemnicy'
- Ja nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy wybrali się na jeszcze jeden spacer - zwiadowczyni widocznie myślała podobnie.
- We trójkę będzie nam trudniej się zgubić - dodałam.
Gniadosz prychnął rozbawiony, po czym trójką ruszyliśmy przed siebie, ponownie zostawiając Klan Mroźnej Duszy za sobą.
<Salkhi? Wybacz, że tak wolno szło mi odpisywanie>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!