Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

3.07.2018

Od Mint do Vayoli „Tajemniczy ewenement”

Uchyliłam powieki, pozwalając pierwszym, porannym promykom słońca, wkraść się do moich ślepi. Podmuch wiatru delikatnie musnął mnie, rozsiewając wszędzie orzeźwiającą mgiełkę. Wzięłam głęboki oddech, rozkoszując się czystym powietrzem. Z zewnątrz dobiegły mnie radosne trele ptaków, prezentujących swój wspaniały głos i barwne upierzenie potencjalnym partnerkom. Chociaż zawsze miło było nadsłuchiwać kojącej dla uszu muzyki, dziś wyjątkowo spędzała mi sen z oczu. Obudziłam się zmęczona i zaniepokojona, pomimo tego, że w porannym wstawaniu ze znakomitym humorem miałam zadziwiająco dobrą frekwencję. Dobrą, czyli w tym przypadku dużą. Z niezadowolonym wyrazem pyska przekręciłam się na drugi bok. W końcu po jakimś czasie prób zaśnięcia poddałam się i dźwignęłam się na chwiejne kończyny, kierując się w stronę wyjścia groty, słysząc przy tym kapanie wszędobylskiej wody. Żyjąc w takich schronieniach, można się przyzwyczaić do takich dźwięków, więc nie robiło to na mnie większego wrażenia. Zwłaszcza że nie byłam już tym ciekawskim źrebięciem, które musi wszystkiego spróbować, posłuchać... Moim oczom ukazał się zamazany obraz celu. Bez większych problemów wyszłam z mojego tymczasowego mieszkania i chwilę potem prawie powalił mnie na ziemię okropny ból głowy. Nie miał kogo się uczepić jak nie mnie?
- 'No to dziś chyba nie jest mój dobry dzień'- stwierdziłam stanowczo, nie próbując już sobie wciskać pozytywnego myślenia. Po co udrękę zamieniać w żart?
-'Żeby mieć na nią lepsze spojrzenie, a gdy znowu nadejdzie, przypomnisz sobie i śmiech wkradnie się nawet do najbardziej niezadowolonego zakątka ciebie i twojego umysłu'- odpowiedziałam sama sobie po chwili- Gdyby był tu Shiregt...- pomyślałam z żalem i przesłałam mu całusa na odległość, choć on nie mógł tego dostrzec- Kocham cię mój ty misiaczku- moje serce się rozgrzało. Dzięki jego pocałunkowi, cichemu wyznaniu sprawił, że rzeczywiście to zauważyłam. Wcześniej coś przyćmiewało moje cierpienie, gdy byłam przy nim, ale nigdy by mi przez myśl nie przeszło uczucie większe niż przyjaźń. Zresztą nigdy się nad tym nie zgłębiałam, po prostu żyłam, dalej traktując to jako przypadek. Eh... te zbiegi okoliczności. Po chwili stwierdziłam, że nie ma co się zakorzeniać na dworze i wróciłam do groty. Jakimś cudem przekorny los już nie utrudniał mi życia i dał zasnąć snem sprawiedliwego. Zbudziłam się gdzieś około południa, stwierdzając po tym, ile mniej więcej mogłam spać i jak jasno jest przed jaskinią. Oczywiście to były dość nieprecyzyjne stwierdzenia, więc niedługo potem udałam się sprawdzić jak wysoko na naszym niebie gości już złocista kula. Nie chcę się chwalić, ale rzeczywiście — miałam rację. Moja fantazja, która w czasie oddawania się w objęcia Morfeusza, uroiła mi się, wydawała się dość dziwna. Namiętnie wypytywałam się Vayoli o stado hańby, które istniało za czasów, w których ja nie żyłam. Zjadłam szybkie śniadanie, dobrotliwe konie już wcześniej zrobiły cały zapas trawy i z chęcią się poczęstowałam. Należy też wspomnieć, że podczas tego snu jakby nie byłam sobą. Mój charakter wydawał się dziwnie przekręcony, jeśli chodzi o takie wypytywanie i niektóre dość infantylne odpowiedzi, dotyczące tego. Tak mi się przynajmniej wydawało. A może chciałam przedobrzyć swój wizerunek? Reszta w mojej osobowości się zgadzała. Z tajemniczą sprawą zaraz po posiłku chciałam się udać do samej klaczy, lecz przeszkodziły mi w tym lekcje. No tak, prawie bym o nich zapomniała. 
-Trzeba było spać dłużej- mruknęłam do siebie.
<Vao?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika