Coś ruszyło mi się w sercu, gdy widziałam jego zatroskaną minę. Coś co opisałabym tak samo: troska. Kłopoczenie się tym, że ktoś inny się o ciebie martwi. Osiągnęłam szczyt głupoty. 8 895 m.n.p.m.
Na zadanie mi pytanie, zareagowałam nieprzewidywalnie, nawet dla mnie. Bo oto się wściekłam. Nie jestem ostoją spokoju., tak jak myślałam. Cicha woda, brzegi rwie, jak to mówią.
- Problem? Ślepy jesteś? Nie widzisz tutaj żadnego problemu?! Przyjrzyj mi się wtedy dokładnie. - Warknęłam z furią maniaka. A gdy ogier z początku nie zareagował wyszły mi te wszystkie zabrane przez wieki emocje przez usta.
- TO jest mój problem, Hadvegar! - Wskazałam na siebie kopytem (na ile mi na to pozwoliła moja anatomia) i prychnęłam.
Wszystko po to... a może i nie wszystko, by zamaskować to co zostało odkryte przez lekki powiew pytania. Zaczęłam pojmować dlaczego byłam na stepach sama. Dlaczego wędrowałam po terenach sama, niczego nie kwestionując. Pusta w środku jak opuszczona skorupa. Pamiętam tamten dzień... albo noc... Pamiętam jak się bałam kiedy mnie i mamę, piękną, mądra i dumną klacz, zaatakowały hieny. Pamiętam zbliżającą się ciemną sylwetkę ogiera, w oddali. Nadzieję na ratunek. Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam ojca, który wtedy zaciekle walczył z zagrożeniem naszych żyć. Pamiętam jak upadł na karminowy, mokry piasek, z krwią obficie wylewającą się z rany. Pamiętam jak moja mama odepchnęła mnie od taty. Wtedy ona też upadła. Miała wbity nóż w szyję. Wyglądał tak samo jak miejsce, na którym stałam. Jak piekło na ziemi. Sztylet błyszczał jak gwiazdy, wbity niczym drzewce z pororzcem w ziemię spaloną, pokrytą szarym popiołem i krwią. Słyszałam jak hieny... zainteresowały się tatą...
Byłam w histerii, nie wiedziałam co mam robić. Jedyny obraz, który miałam w głowie to rzucające się na mnie hieny, które zostawiły już rodziców dla sępów. Wyciągnęłam sztylet z szyi mamy i wbiłam jej go w oko, które już i tak nie widziało a malował się w nim tylko przeraźliwy strach. Nie chciałam zapamiętać tak mamy. Nie chciałam, żeby ostatnie wspomnienie, które o nich mam, to te, w którym leżą we własnej krwi, zmasakrowani, z wnętrzościami na wierzchu. Ja...tak bardzo tego żałuję...Tak bardzo nie wiedziałam co robię...
<Had?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!