Było ciepłe południe, gdy to właśnie dołączyłem do stada. Guru okazał się być dobrym przywódcą, a do tego zostałem ich strażnikiem. Na początku czułem na sobie niepewne spojrzenia innych osobników, lecz to mi nie przeszkadzało. Podczas wędrówki było to samo, więc zdążyłem przywyknąć.
Obserwując okolicę, krążyłem bez celu zapamiętując jak najwięcej szczegółów, które z czasem mogą mi się przydać. Tak w zamyśleniu spędziłem resztę dnia, aż do nocy, która zapadła dość szybko. A może to mi czas tak szybko zleciał. Z cichym westchnięciem rozglądnąłem się za dobrym miejscem do odpoczynku i widząc swój cel, udałem się tam spokojnym krokiem. Miałem na oku przywódcę i jego rodzinę, lecz nie mogłem też naruszać ich prywatności. Będąc pewny, że stado jest w okolicy, przymknąłem oczy i oddałem się snu.
Ocknęło mnie delikatne muśnięcie w tylną nogę, które nastąpiło nagle. Od razu skierowałem za siebie spojrzenie, które nie zarejestrowało żadnego zagrożenia. Zdałem się na węch, który wyczuł jedynie zapach innych koni i brak jakiejkolwiek niebezpiecznej woni. Słuch również przystąpił do działania, który to właśnie namierzył sprawcę pobudki. Zwróciłem wzrok w stronę dźwięku i ujrzałem źrebaka, który krążył od konia do konia z wysoko uniesioną głową. Zrobił spore kółko i ponownie podszedł do mnie. Wspomnę oczywiście, że jest środek nocy.
- Zgubiłeś się? – spytałem spokojnie obniżając nieco łeb. Młodzieniec zatrzymał się dość szybko i zrobił ze dwa kroki w tył.
- Nie – odpowiedział szybko skupiając na mnie wzrok – Znaczy.. trochę tak – dodał rozglądając się. – Chciałem się tylko przejść.. – zaczął niepewnie.
- Spokojnie – uspokoiłem źrebaka – Chodź. Pomogę Ci znaleźć rodziców – kiwnąłem lekko łbem.
Gdy młody przytaknął, ruszyłem przed siebie mając go przy boku. Szedł nie pewnie, co mnie nie dziwi. Po chwili opowiedział mniej więcej wygląd opiekunów, przez co łatwiej mogłem ich dostrzec. Okazało się być to łatwiejsze niż mogło się wydawać.
- Tam są – oznajmiłem spokojnie – Wróć po cichu do nich nie budząc reszty – dodałem półszeptem.
- Dziękuję – odparł jednoznacznie i wrócił do swoich rodziców.
Jak na pierwszą noc w stadzie, wyszło chyba dobrze. Odprowadzenie źrebaka było proste i nawet przyjemne, lecz muszę pamiętać, że to dopiero początek. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce i ponownie oddałem się snu.
Poranek był o dziwo przyjemny, gdyż wiedziałem, że ktoś będzie wokół mnie. Zawsze lepsze to, niż pobudki w smutku i brakiem towarzystwa. Tym razem nawet usłyszałem zabawy źrebaków, które ganiały się nieopodal mnie. Wciągnąłem poranne powietrze przez nozdrza i ciężko je wypuściłem powodując lekką parę przy końcach. Rozglądnąłem się powoli zbliżając się do grupki koni, która szykowała się na dalszą wędrówkę. Widziałem wśród nich guru oraz jego rodzinę, więc Ci byli w komplecie. Spojrzałem za siebie i nie widząc pozostałych osobników, w pełni przystąpiłem do maszerujących już koni. Szedłem nieco po boku, lecz też nie oddalałem się niczym wyrzutek.
- Widzę nowego towarzysza – usłyszałem nagle klacz, która zaczęła kroczyć obok mnie.
- Tak, jestem z wami od wczoraj – odpowiedziałem po chwili namysłu – Rzadko kiedy ktoś podchodzi na pogawędkę, więc coś się stało? – spytałem spokojnie zapamiętując klacz.
<Towarzyszko? (:>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!