Gdy usłyszałem kroki Miriady, przyczaiłem się, po czym wyszedłem z ukrycia, gdy podeszła trochę bliżej kryjówki. Zastanawiałem się, czy powiedzieć przywitanie typowym dla siebie radosnym tonem, wspomnieć o tym, że ślęczałem tu całą noc i trudno byłoby mnie nie zauważyć czy zachować to dla siebie. Wreszcie stwierdziłem- raz się żyje, on chce dobrze dla swojej małej księżniczki, więc ona powinna to pamiętać i wszystkie swoje działania na temat tej sprawy z renami powinna obmyślać z tą myślą. Jednak wiedziałem, że życie nie jest usłane różami, a nią ta sytuacja mogła wstrząsnąć i no... może przestać racjonalnie myśleć. Doskonale ją rozumiałem, ale nie mogłem być obojętny na to, że może poważnie ranić siebie i ojca przypominając sobie o tym i płacząc nocami. Najwyżej postaram się wymyślić jakiś pocieszający tekst, chociaż to czy zadziała, pozostawia duże kontrowersje. Klacz przesłała mi dziwne spojrzenie. Musiałem stać jak palant i myśleć. Miałem nadzieję, że nie umknęły mi jakieś jej słowa.
-Witaj księżniczko. Długo kazałaś na siebie czekać. Całą noc- uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Chcesz powiedzieć, że stałeś tu całą noc?- zapytała bez konkretnego wyrazu pyska- Niezły wynik- mruknęła.
-Pilnowałem cię na rozkaz Khonkha- powiedziałem spokojnie.
-A więc wiesz?
-Tak- odpowiedziałem, domyślając się doskonale, o co chodziło klaczy.
-Następnego dnia-
Wreszcie ktoś do walki. A to była pewna klacz. Niestety nie wiele tam miałem do zrobienia, a kluczowym punktem było wbicie w jej serce miecza, co nastąpiło dość szybko. Westchnąłem. Po chwili zauważyłem Miriadę.
-Chodź- zaprowadziła mnie na pobocze, na co ja posłusznie udałem się za nią- Tylko nie powtarzaj nikomu,tego, co ci teraz powiem, ok?- dodała, a ja wziąłem sobie jej radę do serca.
< Miri? Przepraszam, że znowu wykorzystuję odpis do eventu>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!