Odszedłem, nie chcąc przysłuchiwać się rozmowie tej dwójki. Po pierwsze, nie miałem ochoty kłócić się z bratem. Po drugie, przeczuwałem, że Mint stanęłaby po stronie Shiregt'a. Nie jest tajemnicą, że ta dwójka podejrzanie blisko się trzyma, ale wolałem nie wnikać w ich sprawy. Odnalazłem jakieś dogodne miejsce i zacząłem skubać trawę. Ustawiłem się przy tym tak, aby móc obserwować cały czas Mint i Shiregt'a. Przez chwilę rozmawiali, aż w końcu klaczka odeszła. Mój brat przez chwilę stał w miejsce i grzebał kopytem w ziemi, po czym skierował się w moją stronę.
-Fajnie się podsłuchiwało?-zapytał. Przewróciłem oczami.
-Nic a nic nie słyszałem-odparłem, schylając się po kolejną kępkę trawy. Po chwili mój brat zrobił to samo. Przez jakiś czas żuliśmy w ciszy pokarm. W końcu Shiregt odchrząknął, więc zwróciłem się w jego stronę.
-Nie podoba mi się, jak się czasem do mnie odnosisz. A właściwie niemal zawsze-powiedział mój brat.
-Więc w końcu "czasem" czy "niemal zawsze"?-zapytałem, kierując wzrok z powrotem na soczyście zieloną trawę.
-Nie ignoruj mnie. To poważna sprawa-powiedział zdenerwowanym głosem Shiregt. Spojrzałem więc na niego znudzonym wzrokiem.
-Chyba to już kiedyś mówiłeś-odparłem.
-Nie chyba, tylko na pewno. Stale próbuję ci to wbić do głowy!-wykrzyczał mój brat.
-Nie denerwuj się tak. Przecież tylko się z tobą droczę-odparłem.
-Ale nie mógłbyś czasem przystopować? Ty stale podważasz moje decyzje, wyśmiewasz je albo ignorujesz-powiedział Shiregt.
-Bo ty jesteś taki strasznie poważny. I drętwy. Przyznaj się, kiedy ostatnio zrobiłeś coś szalonego?-zapytałem, spoglądając na swojego brata.
-Tak się składa, że ostatnio ominęła cię niezła "zabawa", w której uczestniczyła większość źrebiąt-odpowiedział Shiregt.
-Tak? Niby jaka?-zainteresowałem się niemal natychmiast. Mój brat w odpowiedzi prychnął z pogardą.
-Szalona. Bardzo szalona-odparł.
-Nie chcesz, to nie mów-powiedziałem, ponownie odwracając wzrok.-Pewnie to nie było nic ciekawego. Albo w ogóle ta "zabawa" nie miała miejsce. Poza tym to jeszcze niczego nie dowodzi-dodałem.
-Wiesz co? Ty po prostu za prawdziwą zabawę uważasz tylko to, co jest nieodpowiedzialne- powiedział Shiregt.
-Zgadza się!-odparłem z uśmiechem.
-Matko, jaki ty potrafisz być denerwujący. Czemu muszę być na ciebie skazany?
-Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że któryś z nas jest adoptowany. Bo to niemożliwe, żebyśmy mieli wspólne geny-odparłem.
-Też zaczynam rozważać taką opcję. Ale dosyć tego. Czy ty w końcu się uspokoisz i zmienisz?-zapytał Shiregt.
-Nie-odparłem, po raz kolejny się uśmiechając. Mój brat westchnął ze zdenerwowaniem, po czym odwrócił się i zaczął odchodzić.
-Do ciebie nic nie dociera. I zapewne nigdy nie dotrze. A tak w ogóle, czas na lekcje-powiedział mój brat, zatrzymując się. Nic mu nie odpowiedziałem, cały czas jedząc trawę.
-Tak jak myślałem. Rodzice nie będą zadowoleni-powiedział Shiregt, po czym odszedł. Zupełnie nie zwracając na niego uwagi, dalej spokojnie żułem trawę. Nic nie mogłem poradzić na to, że po prostu kochałem go denerwować. Po posiłku zdecydowałem się na mały spacer po lesie. Przez długi czas po prostu się nudziłem, aż w pewnym momencie na coś się natknąłem. Były to ślady, z pewnością zwierząt kopytnych. Po przyjrzeniu się im uznałem, że należą one do reniferów. Szpiegują nas? To nie byłoby nic dziwnego, w końcu pozostajemy wrogami. Ale czyżby nasi strażnicy byli tak nieudolni?-pomyślałem. Znalezienie śladów spowodowało też, że moje myśli powędrowały w stronę Miriady. Od jakiegoś czasu nie było o niej żadnych wieści, choć cały czas nieprzerwanie i z uporem jej szukano. Wtedy wpadłem na pewien pomysł i bez namysłu zawróciłem w stronę klanu. Kiedy wróciłem do stada, szybko udało mi się odszukać grupę źrebiąt, która pewnie właśnie skończyła lekcję z moim ojcem. Shiregt i Mint także tam byli, ale stali nieco dalej od reszty.
-I jak było na tej nudnawej lekcji?-zapytałem, podchodząc do nich.
-Nie udawaj, że cię to interesuje-odparł mój brat. Mint spojrzała na mnie, potem na niego i znowu na mnie, po czym przewróciła oczami.
-W ogóle nie skorzystaliście z mojej rady-powiedziała.
-Chciałem, ale z nim się nie da dogadać. On nie widzi nic złego w swoim zachowaniu, a ja nie chcę prowokować kłótni, bo to niczego nie zmieni-odparł Shiregt.
-Dobra, dobra, żarty na bok. Mam pomysł-powiedziałem, chcąc przejść do właściwej kwestii.
-Jaki?-zapytała zaciekawiona Mint.
-Zapewne głupi, jak praktycznie każdy jego pomysł-powiedział mój brat, ale zbliżył się nieco, aby dowiedzieć się, o co chodzi.
-Możemy zorganizować poszukiwania Miriady na własne kopyto. Co wy na to? Taka...źrebięca akcja poszukiwawcza. Bo można w to zaangażować innych. Nawet całą twoją frakcję-powiedziałem, skupiając wzrok na moim bracie.
-No nie wiem. Chciałbym, żeby Miriada się odnalazła. I chciałbym też w tym pomóc. Ale to może być bardzo niebezpieczne. Poza tym nie mamy doświadczenia-odparł z wahaniem Shiregt.
-Daj spokój. Dziś na lesie natknąłem się na ślady reniferów. Nie chcę się chwalić, ale tym samym zaszedłem dalej niż konie prowadzące dotychczasowe poszukiwania-powiedziałem.
-A co ty na to, Mint?-zapytał Shiregt, po czym oboje spojrzeliśmy na klaczkę.
<Mi? Jak zadecydujesz?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!