Galopowałam przed siebie. Słońce zachodziło powoli, malując niebo w odcieniach pomarańczy. Pojedyncze chmury przybierały przeróżne kształty w bladych kolorach fioletu i różu. Tak, odeszłam, by odnaleźć siebie i spokój... Ale nie miałam planu, jak to zrobić. Nic, oprócz przeczucia, że idąc do przodu gdzieś zajdę, nie motywowało mnie, żeby nie stanąć na środku usychającego stepu i zwyczajnie zaczekać na śmierć. Zaczynało mi poważnie brakować wesołego, skrzekliwego głosu Avy, obojętnego do bólu, tak, że ogromna burza mogła przejść tuż obok, a on by nie mrugnął, Lumina. Nawet na widok tej pokręconej Mint zapłakałabym ze szczęścia. Jednak najbardziej na całym świecie chciałam móc przytulić się do miękkiej brązowej sierści Shiregt'a, pobawić się jego grzywą i zapomnieć o całym świecie... Ale nie mogłam. Mój cel, nieznany i kuszący, znajdował się przede mną, nie za mną. Klan dawał wiele - poczucie przynależności, stabilności i miejsce, które mogłam nazwać domem. Jednak musiałam to wszystko rzucić. W końcu to podróże zmieniły matkę, prawda? Z buntowniczej nastolatki w mądrą, rozsądną i czarującą klacz. Może ja również stanę się... Lepszą. Taką, jaką zawsze chciałam być. Będę idealna, wrócę i zadziwię wszystkich. Tak...
Zmęczona biegiem, zwolniłam do stępa. Kiedy spojrzałam w górę, miałam przed oczami gwieździstą połać. Szukanie tych dwóch, najważniejszych dla mnie gwiazd weszło mi krew tak bardzo, że robiłam to bezmyślnie, gdy tylko zapadał zmrok. Teraz mogłam zlokalizować jedynie tą należącą do mojej matki - już dawno temu zauważyłam, że niebo się przesuwa. Teraz mój ojciec krył się za nieboskłonem, by wypłynąć w pełnej światłości, gdy tylko nadejdzie na niego pora.
Zlokalizowałam duży kształt w ciemnościach. Wysokie drzewo, idealne miejsce na odpoczynek. Przystanęłam pod nim. Niechciane wspomnienia ostatniego samotnego wypadu z jedyną miłością mojego życia, kiedy stojąc pod rozłożystym dębem tak wiele wydarzyło się... Niby nic, jedynie sprzeczka i błyskawiczne pogodzenie, ale dla mnie był to krok milowy w znajomości. A ucieczką zrobiłam takich z trzy, ale do tyłu. Mivana, coś ty zrobiła?
Uciszyłam myśl. Nie mogłam zasnąć, musiałam pilnować, czy żaden zwierz mnie nie podchodzi. Jednak burza emocji, która eksplodowała w mojej głowie dziś dzień oraz zmęczenie ciała długą wędrówką działały na korzyść Morfeusza, który niedługo objął mnie swoim całunem utkanym ze snów.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!