Niemal cały dzień spędziłem z Eriną, która cały czas miała ochotę gdzieś spacerować, a ja zamierzałem spełniać wszystkie jej zachcianki. Byliśmy przez długi czas nad jeziorem, w końcu jednak znudziło nam się i poszliśmy poszukać jakiegoś lasu, a najlepiej łąki. Po długim czasie nam się to udało. Klacz położyła się, aby nieco odpocząć, a ja zrobiłem to samo.
-Ciekawe, jakimi będziemy rodzicami. W ogóle miło będzie znowu sobie przypomnieć zabawy z dzieciństwa i grać w nie z własnymi dziećmi-zaczęła moja partnerka.
-No, ja w berka raczej z żadnym źrebakiem nie zagram, nawet naszym-odparłem. Miał to być żart, ale Erina chyba wyczuła w nim trochę smutku, co zresztą było prawdą. Poza tym kto jak kto i przed kim jak przed kim, ale akurat ja przed nią nic chyba nie mogłem ukryć.
-Znowu masz ochotę się nad sobą poużalać?-spytała klacz, wstając.
-Co robisz?-spytałem, podnosząc na nią wzrok. Potem wykonałem tę samą czynność.
-Zamierzam udowodnić ci, że istnieją też inne zabawy niż berek. Gramy w chowanego. Ty liczysz, ja się chowam!-zawołała klacz. Patrzyłem na nią bez krzty zrozumienia.-No co tak we mnie wlepiasz wzrok zaskoczony? Odwróć się i licz!-dodała.
-Ale...
-Nie ma żadnego, powtarzam, żadnego "ale". Rób swoje-ponagliła mnie moja partnerka. Widząc, że z nią nie wygram, poddałem się, odwróciłem w stronę drzewa i zacząłem liczyć. Kiedy doszedłem do dwudziestu, musiałem jej poszukać. Okazało się, że to wcale nie było takie znowu łatwe zadanie.
-Nie wiedziałem, że jesteś mistrzynią chowanego-powiedziałem, kiedy w końcu znalazłem ją po półgodzinie.
-Chyba jeszcze za mało o mnie wiesz-zaśmiała się klacz.
-Mam wrażenie, że stale poznaję cię na nowo-odparłem z uśmiechem. Później to ona szukała. Znalazła mnie w pięć minut, co było bardzo dołujące.
-Ojojoj, musisz poćwiczyć umiejętność kamuflowania się-poradziła mi klacz.-I być bardziej spostrzegawczym. Obudź w sobie drapieżnika, to łatwiej mnie znajdziesz, kiedy będziesz szukał-dodała. Prychnąłem rozbawiony.
-Dzięki za dobrą radę, ale, jak byś nie zauważyła, jestem koniem. A konie zdecydowanie nie są drapieżnikami. Bo niby na co mają polować? Na trawę?-odparłem z uśmiechem. Wziąłem sobie jednak do serca jej rady i później szło mi już lepiej. Pod koniec naszej zabawy byłem już prawie na tym samym poziomie co moja partnerka, co było dla mnie nie lada osiągnięciem.
-Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć-powiedziałem, kiedy wracaliśmy do klanu.
-Aż tak spodobała ci się zabawa w chowanego?-ni to spytała, ni to stwierdziła ze śmiechem Erina.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!