~Kilka miesięcy temu~
Bawiliśmy się w najlepsze, ganiając wokół drzew. Co jakiś czas zawiał przyjemny, letni wiaterek. Słońce niemiłosiernie piekło, jak to miało w zwyczaju o tej porze roku. Po jakimś czasie cała nasza trójka padła zziajana pod jakimś drzewem, śmiejąc się głośno i nieźle ze sobą bawiąc. Niestety pod koniec dnia każde z nas musiało udać się w swoją stronę. Shiregt udał się do swojej rodziny, a ja i Mint poszłyśmy razem poszukać naszych.-Całkiem nieźle się dzisiaj bawiłam, mimo nieprzyjemnego początku tego dnia-powiedziała klaczka.
-Ja też-odparłam, po czym na jakiś czas zapadła cisza.
-Vay...Mogę tak do ciebie mówić?-zapytała Mint, spoglądając na mnie.
-Jasne-odparłam.
-No więc Vay, wiesz już, kim chciałabyś być w przyszłości, kiedy dorośniesz?-kontynuowała Mint. Zamyśliłam się, szukając odpowiedzi na pytanie klaczki.
-Szczerze? Nie mam pojęcia. Żadne zajęcie specjalnie do mnie nie przemawia. Choć jest coś, czego kiedyś chciałabym dokonać. Ale wątpię, że mi się uda. To tylko moje marzenia, ale nie wiem, czy znajdę w sobie dość siły, aby je zrealizować-powiedziałam.
-Nie poddawaj się! Musisz w siebie wierzyć i walczyć!-zawołała Mint.
-Dzięki-odparłam, uśmiechając się do klaczki.
-A czego dotyczy to twoje marzenie?-zapytała po chwili moja towarzyszka. Zamilkłam na dłuższy czas, po czym odezwałam się:
-Wiesz, wolałabym o tym nie mówić. Nikomu go nigdy nie wyjawiłam-wyjaśniłam.
-Rozumiem-odparła Mint, choć w jej głosie słychać było lekki zawód.
-A ty kim chciałabyś zostać?-zapytałam. Klaczka już chciała mi odpowiedzieć, ale w tym samym momencie podeszła do nas Valentia i musiałam się z nią pożegnać.
~Teraz~
Chłodny, przyjemny, jesienny wiatr zaczął plątać mi grzywę. Spokojnie jedzenie w takich warunkach było właściwie niemożliwe. Prychnęłam z irytacją, zarzucając głową.
-Koszmarna pogoda-powiedziałam sama do siebie.
-Zgadzam się z tobą-usłyszałam czyjąś odpowiedź, której zupełnie się nie spodziewałam. Odwróciłam głowę i ujrzałam nikogo innego jak Mint.
-Hej, nie przeszkadzam ci?-zapytała klaczka, podchodząc nieco.
-Witaj, nie-odparłam, nie za bardzo wiedząc, co jeszcze mogłabym powiedzieć. Mint podeszła do mnie i także zaczęła jeść to, co zostało z soczystej, letniej trawy.
-Martwi mnie to wszystko-powiedziała nagle klaczka.
-Co takiego?-spytałam, przerywając jedzenie.
-No wiesz...epidemia...walka z tymi reniferami...-odparła Mint.
-Ah, to. Epidemia ma się podobno ku końcowi, Hadvegar mówił mi, że odkryto już lekarstwo-powiedziałam.
-Tak, ale nadal martwi mnie, że jeszcze kiedyś coś takiego mogłoby się powtórzyć-odparła klaczka.
-W życiu czyha na nas wiele niebezpieczeństw-powiedziałam.
-A właśnie, miałam do ciebie pytanie. Podobno kiedyś już nasz klan uczestniczył w jakiejś wojnie. Jesteś trochę starsza, więc może wiesz coś o tym?-odezwała się Mint. Nawet nie wiedziała, jak trudny i bolesny dla mnie temat poruszyła.
-Coś nie coś wiem, choć spotkałam się z różnymi wersjami-odparłam.
-To znaczy?-zdziwiła się Mint.
-Klan Mroźnej Duszy brał udział w wojnie ze Stadem Hańby-wyjaśniłam.
-A wiesz coś więcej o tym-zapytała Mint.
-Tak. W skrócie, nasz klan napadła na to biedna stado, aby odebrać mu tereny. Niemal wszyscy zginęli-odparłam.
-Skąd tyle o tym wiesz?-zapytała Mint.
-Cóż, urodziłam się w tamtych czasach-wyjaśniłam.
-A właściwie jak to możliwe, że urodziłaś się w tym samym roku, co twoja siostra, ale świętujecie urodziny w odstępie kilkunastu dni?-Mint niespodziewanie zmieniła nieco temat naszej rozmowy, choć moja odpowiedź sprowadziła go na ten sam tor.
-Bo ja zostałam adoptowana. Jako źrebię przyszłam na świat w Stadzie Hańby-zdecydowałam się na szczerość, bo widząc ciekawość tej klaczki, uznałam, że nie mogę dłużej pozwolić na rozprzestrzenianie się kłamliwej wersji wydarzeń. Musiałam coś z tym zrobić i postanowiłam działać.
<Mint? Chciałaś, to masz XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!