Gdy wreszcie na moment ocknąłem się z zadumy nad miłością oraz wszystkimi jej aspektami i rozejrzałem się wokoło, zauważyłem, że wraz z rodzicielką dość znacznie wyprzedziliśmy resztę - Miriada, Khairtai, Vayola i Dante szli co najmniej paręnaście kroków z tyłu, ojca nie byłem w stanie dostrzec zza tylu końskich sylwetek, dojrzałem jedynie na moment głowę Mint po prawej stronie pochodu. Wciąż na przemian targały mną dwa uczucia - rozkosz i wstyd, zdające się być niemal nierozłączne przy tego typu sytuacjach. Podniosłem wzrok z ziemi, by zatrzymywać go na różnych punktach orientacyjnych, które mogły mi się w przyszłości przydać.
— Jeżeli za coś nie warto umierać, nie warto dla tego żyć. - na wpół zanuciła, na wpół rzekła półgłosem, niemalże szeptem idąca u mego boku matka. Wypowiedź ta nie była wyraźnie skierowana do nikogo, spojrzenie klaczy utkwione było w lesie na horyzoncie, lecz czułem podświadomie, że ta mądrość miała trafić do moich uszu. Jeżeli za coś nie warto umierać, nie warto dla tego żyć...ciekawe... - zakodowałem to sobie w pamięci.
Cała trasa przebiegła spokojnie - może aż za, ale kto by zawracał sobie tym teraz głowę. Byłem zmęczony tym dniem, lecz postanowiłem pożegnać się jeszcze na noc z najbliższą memu sercu towarzyszką. Klaczka stała na uboczu, a gdy podszedłem bliżej, wyglądała na spiętą i niespokojną.
— Mint...? - spytałem niepewnie. Wyprostowała się i odpowiedziała pytaniem na pytanie:
— To...kiedy wyruszamy do niej? - na dłuższą chwilę zamilkłem. Musiałem zrozumieć, o co jej chodzi - gdy to do mnie dotarło, miałem ochotę parsknąć śmiechem.
— Nigdy. - uśmiechnąłem się. Klaczka dalej nie wyglądała na przekonaną. - Nie martw się. Jeżeli się tu zjawi, będzie akurat na naszej łasce. - dodałem.
— Wiem...miałam po prostu dziwne przeczucie, ale właśnie ustąpiło. - złożyła na moich wargach trzeci pocałunek.
<Mint? Coś to jest...takie g...Przynajmniej prawie 300 słówXD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!