— Jeżeli zabraliśmy ze sobą zarazę... - powiodłam wzrokiem po całym klanie rozsianym na miejscu postoju, spokojnym, niczego nie spodziewającym się stadzie, końmi, które stanowiły jedność - ta wartość była dla wielu z nas najważniejsza. Wciąż był zagrożona z różnych stron, a tym razem trafił jej się paskudny przeciwnik. - ...to jest to dopiero początek. - zakończyłam cicho poważnym tonem i zajęłam się odganianiem ogonem natrętnych owadów.
— Chodzi ci o Lexus? - spytał gniadosz. Wiatr zawiał lekko, przynosząc ze sobą nikły zapach deszczu. Nikt nie był jednak w stanie przewidzieć, czy chce ogłosić taką pogodę światu, czy tylko sobie żartuje.
— Między innymi. - odparłam, czekając teraz na ruch ogiera.
— Zdaję sobie sprawę, że musimy brać pod uwagę najgorszą ewentualność, ale zawsze istnieją lepsze możliwości. Co chyba nie oznacza, że możemy to zlekceważyć. - rzekł z opanowaniem - Na razie wolałbym nie niepokoić reszty klanu. Co proponujesz? - dodał, wychylając łeb, by sprawdzić, co dzieje się z dziećmi, do których stałam tyłem.
— Na chwilę obecną najlepszym rozwiązaniem jest czas. Jutro czy za dwa dni okaże się, co naprawdę się tu wyrabia. Lecz myślę, że trzeba jakoś oddzielić podejrzanych od innych koni. - odpowiedziałam, wstrząsając grzywą.
— Racja. Nazajutrz ruszamy dalej. - oznajmił Khonkh, na pożegnanie muskając wargami mój ganasz.
~Ranek następnego dnia~
Lexus otrzymała zadanie specjalne - pilnować Vayoli i Khairtai, które rzekomo wolały pobawić się na tyłach stada. Co jakiś czas mogłam się obejrzeć - klacz nie wyglądała najlepiej, przynajmniej źrebięta przez większość czasu ganiały się beztrosko pod jej okiem. Lecz nawet im zdarzało się odkaszlnąć raz czy dwa.
Wędrówka, prowadzona na przemian kłusem, na przemian stępem, odbyła się znacznie bardziej spokojnie niż poprzedniego dnia. Całą rodziną udaliśmy się starym zwyczajem na ubocze, by móc obserwować cały teren. Wtedy doszedł mnie ponownie ten zapowiadający grozę dźwięk, a pochodził od Shiregta. Kiedy zauważył moje spojrzenie, natychmiast się powstrzymał. Spojrzałam na partnera.
<Khonkh? Przycisnęła epidemia do ścianyXD>
Wędrówka, prowadzona na przemian kłusem, na przemian stępem, odbyła się znacznie bardziej spokojnie niż poprzedniego dnia. Całą rodziną udaliśmy się starym zwyczajem na ubocze, by móc obserwować cały teren. Wtedy doszedł mnie ponownie ten zapowiadający grozę dźwięk, a pochodził od Shiregta. Kiedy zauważył moje spojrzenie, natychmiast się powstrzymał. Spojrzałam na partnera.
<Khonkh? Przycisnęła epidemia do ścianyXD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!