Postarałem się już zapomnieć o poprzedniej, trochę dziwnej rozmowie i skupić na chłonięciu wiedzy. Może zaczynało się robić odrobinę nudno i martwo, bowiem dzisiaj trafiło się nam dużo teorii. Nie miałem pojęcia, czy klaczce współczuć, czy też raczej nie wiedziała, co oznaczają codzienne lekcje - chyba to drugie. Wreszcie tata wypuścił nas już na wolność. Na dziś nie było przewidziane więcej nauki, więc dla uczczenia tego faktu z radością pogalopowałem przed siebie, brykając i skacząc. Wtedy przypomniałem sobie o Mivie i zawróciłem w jej stronę, podczas gdy reszta źrebiąt udała się w dalszą drogę, by gdzieś w pobliżu stada rozpocząć przeróżne szalone zabawy i przyciszone rozmowy.
— Już jestem. - oznajmiłem z zadowoleniem, cicho wzdychając.
— Całe szczęście. - moja towarzyszka uśmiechnęła się, wstając i powoli otrzepując z resztek roślinności. - No, to co zamierzamy robić? Mogę nawet do końca dnia bawić się w ganianego. - dodała zupełnie innym, bardziej dźwięcznym tonem. Parsknąłem śmiechem, wyobrażając to sobie.
— Ale ja nie... - jęknąłem, i oboje zaśmialiśmy się. Wtem poczułem coś mokrego na pysku. I kolejne. Kolejne uderzenia kropel letniego deszczu. Unieśliśmy głowy do nieba. Po chwili przerodziło się to w monotonną szarugę. Nie wyglądało na to, by miała zamiar się stąd szybko zabrać.
— To nic. - odezwałem się pierwszy. - Chodźmy może do innych. Razem będzie łatwiej i raźniej. - klaczka pokiwała głową na zgodę. Gdy tak szliśmy, grunt robił się coraz bardziej błotnisty.
— Mówiłaś coś o wiosennym błocie? Myślisz, że trochę go zostało, czy to jakieś inne? - rzuciłem tę uwagę, przechylając lekko łeb. Znów jej śmiech. Miała całkiem ładny głos, taki...aksamitny. Wtem źrebię poślizgnęło się i upadło, turlając się jeszcze przez trawę. Natychmiast zamilkłem.
— Miva?
<Mivana? No, chyba nie zrobisz tego Shi, co?XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!