— To niezły pomysł. - mruknąłem tylko, gdyż mój umysł zaczął w tym momencie pracować na najwyższych obrotach. Naszło mnie jakby olśnienie. Ten pomysł zrodzony ze zwykłego ,,hej" należało jedynie dopracować i ogarnąć, a z pewnością zdobyłby paru zwolenników. Od razu podjąłem się zadania. Gdy rozmyślałem nad ogólnymi aspektami, usłyszałem zniecierpliwiony głos towarzyszki:
— Ziemia do Shiregta. - odwróciłem łeb w jej stronę, uśmiechając się mimowolnie.
— Zamyśliłem się. Chodźmy. - odparłem, ruszając przed siebie. Klaczka przewróciła oczami i poszła w moje ślady, dalej jednak milczała. Trochę mnie to niepokoiło; jak zdążyłem zauważyć, przeważnie pysk jej się nie zamykał. Cóż...może rozchmurzy się, kiedy o tym usłyszy. - pomyślałem krzepiąco. Zdawałem sobie sprawę, że musi oszczędzać nogę, więc postanowiłem ją na dzień dzisiejszy odprowadzić do rodziców. Było już zresztą dość późno. Lepiej było jej tego nie mówić - inaczej zapewne od razu by odmówiła. Dopiero w ostatniej chwili skręciłem w ich stronę, a gdy zauważyli swoją córkę, nie było już odwrotu.
— Witaj. - przywitałem się rytualnie, kierując te słowa głównie do jej matki. - Jestem zmuszony już się pożegnać, gdyż wolałem Mivę odprowadzić. - postarałem się, by zabrzmiało to w miarę składnie, lecz wciąż nie było doskonałe...
— Dziękujemy. Jesteś bardzo miły. - Marabell uśmiechnęła się do mnie, co również odwzajemniłem. - Mivana, co ci się stało? - rzekła nagle klacz, przypatrując się nodze swej córki. Ta ostatnia pominęła pytanie milczeniem.
— Nic wielkiego, poślizgnęła się...na błocie. Do zobaczenia! - krzyknąłem jeszcze na pożegnanie do klaczki.
~*~
Wszystko miałem już gotowe - potrzebni byli tylko członkowie. Bo jakże zgromadzenie ma bez nich istnieć? Zamierzałem się tym podzielić najpierw z Mint, ale gdzieś zniknęła po porannym spotkaniu. Trafiłem za to na inną gniadą towarzyszkę.
— Cześć, Miva. - rzekłem, podbiegając do niej.
— Cześć. - odparła z obojętnością. No dobrze. To odpowiedni moment.
— Czy chcesz wiać razem ze mną? - zabrzmiało to równie idiotycznie i głupio, jak w moich najgorszych wyobrażeniach. Czekałem tylko na reakcję z wzrokiem wbitym w ziemię.
— Em...chętnie, a co to znaczy? - odpowiedziała ze zdziwieniem i nutką martwego zaciekawienia.
— Frakcja ,,Wiatry prerii" zaprasza. - szepnąłem zadowolony. - Wiatr dostanie się wszędzie i zna każdy zakątek świata. Stąd nazwa. - wyjaśniłem.
<Mivana? SURPRISE xD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!