Hadvegar uśmiechnął się lekko.
— Mogę królewską parę zapewnić, iż wszystkie generalnie silne są i zdrowe. Niepokoją mnie tylko te kichnięcia iłowe. Może coś tam wpadło? Niemniej, lepiej tę przeszkadzajkę usunąć. - wydał swój osąd medyk, wskazując łbem na wciąż prychającego źrebaka, który pokiwał na jego słowa twierdząco. - Tylko w jaki sposób... - nastała chwila krótkiego milczenia wypełniona intensywnym myśleniem całej naszej trójki - a może piątki. Miriada i Dante przysłuchiwali się wszystkiemu uważnie, choć powinni już dawno ułożyć się do snu; po słońcu został już tylko gasnący, pomarańczowo-czerwony dzienny blask, zastępowany przez czernie, granaty i srebra nocy. W takich warunkach wyciągnięcie ,,czegoś" było dodatkowo utrudnione.
— Spróbujmy z kałużą. - zaproponowałam. Źrebięta z radością zaczęły skakać wokół w poszukiwaniu wody, a wreszcie doprowadziły nas do wprawdzie niewielkiej, ale prawdziwej kałuży. Tam Shiregt zanurzył chrapy i po momencie wahania kichnął znów, lecz wciągając znowu powietrze równocześnie zaciągnął się cieczą. Zaczął prychać z całą mocą, aż na ziemi wylądowała wyjątkowo duża, obklejona śluzem, niezdolna do lotu mucha. Rodzeństwo parsknęło śmiechem, zbliżając się do brata.
— Spać. - rzekłam stanowczo, zaganiając gromadę kopytem. Khonkh odprawił medyka i dołączył do nas.
<Khonkh? Drętwo ;_; XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!