Dzień zapowiadał się na dość spokojny. Poranna rosa nadal się
utrzymywało, podobnie jak temperatura. Mroźnawy wiatr nadal od czasu do
czasu przedzierał się przez gałęzie. Stąpałem spokojnie po lekko
zmarzniętej ziemi. Zmierzałem w stronę jeziora Chubsuguł. Dopiero co
dołączyłem do stada, więc to miejsce uznałem jako właściwe na początek.
Mimo iż wiosna zbliża się wielkimi krokami, to śnieg leżał jeszcze w
paru miejscach. Nagle moją uwagę przykuły drzewa. Niektóre były
połamane. Rozejrzałem się jeszcze trochę i stwierdziłem że niedawno była
burza. Gdzieniegdzie leżały małe gałązki i dużo liści. Poczułem że
zbliżam się do jeziora. W nozdrza uderzył mnie zapach wody. Zapach wody
mieszający się z wonią świeżej żywicy. Stanąłem tak, że miałem widok na
większą część okolicy. Niebo było lekko zachmurzone, co nadawało temu
miejscu klimat. Następnie postanowiłem przyjrzeć się wodzie z bliska.
Przy brzegu rzuciły mi się w oczy rośliny, które widziałem po raz
pierwszy. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się nim. Miały żółtawy kolor i
były bardzo małe. Pochyliłem lekko łeb ku nim i od razu poczułem ich
mocny zapach. Z jednej strony był odrażający, ale z drugiej strony
przyciągał. Już miałem go spróbować gdy nagle usłyszałem czyiś głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem klacz. Spojrzałem na nią pytająco.
- Nie radzę, trujące - rzuciła jak gdyby nic. Popatrzyłem znów na
kwiatki i odszedłem kawałek dalej. Stanąłem parę metrów dalej i znów
popatrzyłem na klacz, która zdawała się nie przejmować moją obecnością.
Nagle klacz spojrzała w niebo. Też wyczuwała deszcz. Teraz dostrzegłem
że najwyraźniej czegoś szukała. Z każdą minutą chodziła coraz bardziej
nerwowym krokiem. Od drzewa do drzewa, "nurkowała" nosem w kwiatach, a
nawet w wodzie. Zdobyłem się na odwagę i zapytałem:
- Może Ci pomóc? - klacz nagle się odwróciła i dokładnie mnie obejrzała.
<Calipso? : p>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!