Musiałam przyznać, że przebywanie w jego towarzystwie nie było wcale takie złe, może dlatego, że potrzebowałam teraz kogoś, kto po prostu byłby obok. Bez względu na moje spaczenie społeczne podświadomie potrzebowałam innych koni, jakby nie patrzeć byłam zwierzęciem stadnym, a natury przecież nie oszukam, bez względu na to, jak bardzo bym chciała. Amigo sprawiał wrażenie bardzo serdecznego, w jakimś stopniu interesował się mną, więc postanowiłam, że postaram się walczyć przy nim ze swoimi lękami. Uśmiechnęłam się więc delikatnie, próbując zatuszować ciężkość serca i smutek.
- Póki co udało mi się poznać jedynie Shere Khana i Ciebie, ale wydajecie się być mili, więc może z czasem poczuję się tu jak w domu. Mam nadzieję, w sumie nigdy nie miałam domu - westchnęłam. W życiu chyba tyle nie powiedziałam i zdawałam sobie sprawę, że rozmowa ze mną nie jest łatwa. Dziwiło mnie, że mimo to ogier próbował i patrzył na mnie z pewnym zrozumieniem, co dodało mi odrobinę otuchy, więc pomału wyprostowałam sylwetkę, jako że do tej pory stałam trochę skulona. Dopiero teraz mógł mnie zobaczyć w pełnej krasie. Poranny wiatr delikatnie poruszył moją grzywą i ogonem.
- A Ty? Jak długo tu jesteś?
<Amigo?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!