-Dzień dobry - zwróciłem się do ogiera rozdymając chrapy.
-Mint? - teraz zwróciłem się do klaczy.
-Mały? Skąd Ty tutaj? - odpowiedziała pytaniem na pytanie klacz.
-Znasz go? - do rozmowy wtrącił się nieznany mi koń.
-Tak, Mint pomogła mi szukać matki, i nauczyła chodzić. Myślałem, iż odeszła do domu... - powiedziałem ze smutkiem w głosie, gdyż zawiodłem się trochę na klaczy, która szła do wodopoju a nie zabrała mnie ze sobą. Ta nie wiedziała co odpowiedzieć, i patrzyła się na mnie ze smutkiem i zdziwieniem.
-Przepraszam że mam problem z zaufaniem, ale jeżeli dajesz komuś wszystko, a ten ktoś ma to za nic, coś w Tobie pęka. - rzekłem jak dorosły. Sam nie wiedziałem od kiedy potrafię tak dorośle mówić, ale było to przyjemne, gdyż ogier zaprosił mnie, abym dołączył do nich.
-Ładne. - powiedział.
-Dziękuję, miałem trochę czasu na przemyślenia. - odparłem.
-Ten malec stracił matkę, jest bardzo silny. Po zakończeniu nauki chodzenia oderwał się ode mnie. - w końcu odezwała się Mint.
-Najgorsze w byciu silnym jest to, że nikt nigdy nie spyta Cię, czy wszystko z Tobą w porządku. - powiedziałam, chyba znowu bardzo mądrze.
-Niezły jest. - odpowiedział z uśmiechem ogier do mojej byłej opiekunki.
< Mint?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!