Słońce świeciło bardzo mocno, rażąc mnie w oczy. Byłem już zmęczony i przyznam, znudzony tym szwędactwem. Dotarłem tu, aż z Dzikiego Zachodu w Ameryce, tak jak podejrzewałem, mogła być to Mongolia, ze względu na klimat jaki tam panował. Trochę o tym wiedziałem. Moim oczom ukazał się strumyk, płynący znad pagórka i znikający wśród gęstego lasu. Pragnienie zmusiło mnie do napicia się wody, była.. że tak powiem, smaczna. W każdym razie, ugasiła moje pragnienie. Ziewnąłem lekko i postanowiłem ruszyć za strumykiem. Myślałem, że będzie się tak ciągnąć w nieskończoność, ruszyłem więc do cwału. Czułem jak przyjemny wiatr owiewa mi pysk, tym samym orzeźwiając mnie. Zarżałem wesoło i przyspieszyłem. Niestety nie zauważyłem kogoś, kto stanął mi nieszczęśliwie na drodze. Nie mogąc zwolnić, zaparłem się kopytami, ale i tak wpadłem na konia. Była to jasna klacz, chyba maści izabelowatej. Uniosłem się jak na zawołanie.
-Strasznie Cię przepraszam! –krzyknąłem, pomagając wstać przybyszce. Klacz chwilę milczała a potem uderzyła mnie w brzuch. Jęknąłem.
-Nie zbliżaj się do mnie! –wrzasnęła lekko spanikowana.
-Jeszcze raz przepraszam, nie mam zamiaru nic Ci zrobić. –uśmiechnąłem się lekko. –Podążałem na oślep za strumieniem i nie zauważyłem Ciebie. Swoją drogą, mam na imię Etsiin. –ukłoniłem się jej. Klacz była widocznie tym zdumiona, gdyż spojrzała na mnie zdziwiona.
-Uh.. Ja jestem Miriada.. –odparła troszkę nieufnie. –Przepraszam, że Cię uderzyłam.
-To nic. Po za tym, czy wiesz może, gdzie się znajdujemy? –spytałem zaciekawiony, bo jak zauważyłem, fauna zmieniła się lekko w tym miejscu.
-Co? Ah, tak. Jesteśmy niedaleko jeziora Uws, w obecnym obozowisku Klanu Mroźnej Duszy. –powiedziała Miriada.
-Czy.. mogłabyś mnie zaprowadzić do władcy? Chciałbym się spytać o.. –tu zawahałem się. Decydować się tak szybko na dołączenie? Skąd mam wiedzieć czy mnie przyjmą? Dobra, raz kozie śmierć. –Dołączenie. –dokończyłem szybko.
<Miriada?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!