-Jeszcze
mój zmysł orientacji nie jest tak nieporadny- odrzekłem uspokajająco na
jednym tchu i zupełnie bez uśmiechu, co było do mnie dość niepodobne.
-Ta- pokręciła głową, a wyraz jej pyska dalej wyrażał niepewność — Gdzie więc idziemy?-zapytała z uzasadnionym stresem i odrobiną niecierpliwości.
-Pragnę najpierw w ogóle gdzieś zmierzać niż tu bezczynnie stać-machnąłem głową, zaczynając zmierzać przed siebie jakąś krętą ścieżką- Idziesz czy nie?
Klacz
nie udzielając mi odpowiedzi, po prostu ruszyła w ślad za mną. Ze
spokojnego stępa w niektórych momentach przechodziliśmy do żwawego
kłusa. Gdy przed nami wyłoniło się średniej wielkości ściernisko,
pokonaliśmy je cwałem. W końcu napajając się prędkością, trafiliśmy na
długą ścieżkę. Początkowo z zapałem galopowaliśmy po niej, z czasem
przeszliśmy do wolniejszego chodu. Trochę tracąc poczucie czasu,
skręciłem w boczną ścieżynę. Dopiero potem dostrzegłem słońce chylące
się ku ziemi. W tym czasie przebiegaliśmy już przez mały kawałek wody.
Po napotkaniu przez nas kolejnej drogi Olimpia zadeklarowała, że
powinniśmy odpocząć. Ja jednak miałem dziwne wrażenie, że od stada
dzieli nas naprawdę niewiele. Pokręciłem głową na jej słowa i uparcie
szedłem przed siebie. W końcu w całkowitej ciemności znalazłem łączkę,
która prowadziła do jakichś koni. Już miałem przeklinać w duchu, że
muszę jeszcze iść po towarzyszkę, ale nagle jej sylwetka wyłoniła się z
ciemności, okazało się, że przez cały czas mnie śledziła, co przyznała z
jej słodkim uśmieszkiem.
-Jestem prawie pewny, że widzisz te
zwierzęta- rozpocząłem i zrobiłem w tym miejscu krótką pauzę- Planuję do
nich podejść choćby miały mnie zalać torturami, gdyby okazały się
innymi końmi niż dobrze znany nam klan „Mroźnej duszy”. Proponuję ci tu
poczekać i w razie czego działać. Kiedy okaże się, że to te konie, do
których zmierza ta „piechota” wrócę po ciebie.
<Olimpia?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!