Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

3.11.2018

Od Miriady do Etsiina ,,Obcy wybawca"

— Tak, oczywiście. - odparłam już nieco łagodniej, zdobywając się na niemrawy uśmiech, po czym obróciłam się prędko na tylnych kończynach, dając obcemu przybyszowi znak, by podążał za mną. Tymczasem wyraz mojego pyska diametralnie się zmienił. Czułam, że płonę rumieńcem ze wstydu. Normalne konie nie reagują w ten sposób, nawet w stosunku do nieznajomych, którzy nagle wpadają na nich niechcący w pełnym pędzie. Wciąż przed oczami stawały mi obrazy z dzieciństwa. Im goręcej pragnęłam zapomnieć, tym bardziej ich nawroty były szybkie i bolesne. Głupia, głupia, głupia.
Kiedy podniosłam głowę w zamyśleniu, zauważyłam, że jesteśmy już blisko celu. Konie pasące się na obrzeżach stada już nas zauważyły i przyglądały się uważnie, strzygąc uszami. Przyjęłam uspokajającą, rozluźnioną postawę. Nikt nas nie zaczepiał, więc prosto od strumyka dotarliśmy do mojego brata, Shiregt'a, dyskutującego właśnie o czymś z Mint. Na nasz widok zamilkli, a klacz oddaliła się, chyba w niezbyt dobrym humorze.
Cześć, Miriada. - odezwał się gniadosz przyjaźnie, jak to miał w zwyczaju. - Widzę, że przyprowadziłaś kogoś ze sobą. - dodał, wyjmując z grzywy jakiś kłak.
— Na imię mi Etsiin. - rzekł ogier u mego boku.
— Pragnie dołączyć do stada. - wyjaśniłam.
— To wspaniale. Musimy tylko załatwić parę formalności. - odparł mój brat.
Do końca całej ceremonii stałam w pobliżu, nie mając nic lepszego do roboty, i przysłuchiwałam się rozmowie, podskubując od czasu do czasu trawę i rozkoszując się soczystymi, letnimi pędami. Kiedy Shiregt odszedł w swoją stronę, nakrapiany koń podszedł do mnie ponownie. Uniosłam powoli głowę. Byliśmy mniej więcej tego samego wzrostu, co bardzo ułatwiało mi sprawę.
— Wiesz...mam jeszcze jedną prośbę. Mogłabyś mnie jakoś przedstawić reszcie koni?- spytał, machając ogonem.
— Szczerze, myślę, że to zbędne. Klan jest duży. Z biegiem czasu będziesz znany wszystkim właściwym osobom. - uśmiechnęłam się delikatnie, wręcz odruchowo.
— W każdym razie dziękuję, że mnie tu doprowadziłaś.
— Nie ma za co. - odpowiedziałam z mniejszą uwagą. Mój umysł zajęty był już przez rosnące u moich kopyt pożywienie. Zapadła chwila ciszy. Etsiin zaczął zbierać się do odejścia, jednak zdążył zadać jeszcze jedno pytanie:
— Ty i władca...chyba dobrze się znacie, co? -  przechylił całkiem niewinnie z mojego punktu widzenia głowę.
— Uhm. To mój brat. - rzekłam, wyrywając porcję roślinności.
~Nazajutrz~
Poranek był ciepły i miły; rozpływał się wręcz w atłasowych, słonecznych promieniach, cichym szumie liści i monotonnym, odległym pluskaniu fal Uws o brzeg jeziora. W miarę upływu czasu robiło się coraz goręcej. Póki powietrze było świeże i rześkie, postanowiłam wybrać się na poszukiwania jakichś ziół. Na cel wzięłam sobie tym razem pewien rzadki gatunek przydający się w przypadku mniej lub bardziej poważnych przeziębień, który tu miał wręcz wymarzone warunki bytu. Pożyczyłam od Mindy jej niewielki tobołek i ruszyłam w las na poszukiwania.
Po stanie nieba poznałam, że nadeszło już południe, środek dnia, a worek nadal świecił pustkami. Nieco zaczynało mnie to już nudzić. Mruczałam wciąż pod nosem charakterystykę ziela:
— Postrzępione liście, gruba, wijąca się trochę łodyga, tępy czubek... - wtem w nozdrza uderzył mnie lekko znajomy zapach. Za chwilę usłyszałam bardziej za sobą, nieco po prawej, szelest. Odwróciłam w tamtą stronę wzrok. Wśród gęstwiny ledwo dostrzegałam nakrapianą sylwetkę.
— Hej! - rzekłam głośno w tamtą stronę. Ogier uniósł łeb, uśmiechając się na mój widok. - Co ty tu robisz? - Etsiin podszedł bliżej.
— Wyszedłem na odświeżający spacer po okolicy. A ty? Szukasz czegoś? - rzucił okiem na leżący na ziemi tobołek. Przez moment analizowałam sytuację, po czym odparłam:
— Owszem. Nie widziałeś gdzieś może grubej, wijącej się łodygi, z postrzępionymi liśćmi, i tępym...
— ...zakończeniem? - dokończył za mnie rozmówca, wyraźnie ucieszony. - Akurat niedawno taką zauważyłem w trawie. Chodźmy! - otworzyłam już pysk, ale natychmiast się rozmyśliłam. Chwyciłam worek i ruszyłam ostrożnie za ogierem, wciąż czujna.
<Etsiin?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika