Ogier podszedł do tamtych koni. Podbiegł do mnie i oznajmił, że jednak to nie oni. Już w głębi duszy przeklinałam i mówiłam sobie, że znów będzie wędrówka. Poszliśmy więc w stronę małego lasku.
- Trochę zgłodniałam. - powiedziałam w stronę ogiera.
- No to coś zjedzmy. - oznajmił Cardinano.
Schyliłam głowę do trawy, po czym zaczęłam ją skubać, Cardinano zrobił to samo.
- Czuję, że już jesteśmy niedaleko stada- ogier powiedział w moją stronę z zadowoleniem.
- Oby tak było- powiedziałam ze smutkiem w oczach.
Po jedzeniu ruszyliśmy dzikim galopem przed siebie, galopowaliśmy cały czas prosto, a ja poznałam to miejsce. Wyglądało ono tak samo jak droga w chwili zgubienia się. Nagle przystanęliśmy przy jakiejś rzeczce i schyliłam się by móc się napić, jakoś ogier nie miał ochoty na picie. Cały czas strzygł uszami.
-Musimy uciekać- oznajmił Cardinano.
-Ale....czemu?- spytałam się spanikowana.
-Ktoś tu jest i to nie jest ktoś miły! - krzyknął ogier.
Szybko popędziliśmy dzikim cwałem. Na szczęście udało się nam uciec, gdy nagle Cardinano zauważył ślady kopyt...
<Cardinano? Sorry, że trochę krótkie>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!