Oprowadzałem nowo przybyłe klacze po okolicy według głównego punktu orientacyjnego - jeziora Uws. Zastanawiałem się czasami, jaki natura widziała sens w stwarzaniu tak dużego zbiornika, skoro jego woda i tak nie nadaje się do picia. Podróżniczek jednak takie wątpliwości najwyraźniej w ogóle nie dręczyły. Obie, choć wyglądały na zmęczone, były równocześnie zachwycone wszystkim dookoła.
— Żyjecie tu w prawdziwym dostatku! Jak w raju. - stwierdziła entuzjastycznie, o ile pamiętam, córka.
— Teraz, można tak powiedzieć. Ale kiedyś w końcu nadejdzie zima. - odparłem na to cicho. Klacz nie ciągnęła dalej rozmowy, podziwiając wszystko w milczeniu, a swój podziw co chwila wyrażając w różnych westchnieniach i minach. Wreszcie zobaczyły wszystko, co trzeba. Zostawiłem je wśród innych członków, by dać im czas na wypoczynek. Nie wyglądały na ranne czy chore, lecz strudzone po prostu długą podróżą. Sam wróciłem do wykonywania swoich obowiązków i pogawędziłem trochę z innymi. Po południu przypomniałem sobie o naszych przybyszach. Odszukałem klacze w tłumie, stanąłem przed nimi i rzekłem:
— Podobno podobają wam się nasze włości. Zastanawiam się więc, czy nie zechciałybyście zagościć u nas na dłużej, czy raczej odejść spokojnie w swoją stronę. - w ten sposób złożyłem im propozycję dołączenia. Nauka tej poplątanej, oficjalnej mowy przez ojca nie poszła na marne, choć nadal uważałem ją za idiotyczną.
— Tak, chcemy tu zostać, jak najbardziej. - odparła z uśmiechem siwka.
Przeszliśmy więc do załatwiania formalności. Zyskiwałem właśnie kolejną medyczkę i karą płatnerkę, kiedy ta pierwsza drgnęła dziwnie, wzrok mając utkwiony w jednym punkcie pod drzewem. Zamilkłem, również tam spoglądając, ale nie dostrzegłem niczego specjalnego. Może oprócz pająka pełznącego w górę pnia, lecz postanowiłem uszanować niemą prośbę rozmówczyni i odsunąłem się nieco dalej, zapraszając do dalszej rozmowy.
<Mondream?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!