Po dotarciu na miejsce zastałem tam jedynie trzy martwe, ludzkie ciała. Przeszył mnie lekki dreszcz. Ile jeszcze razy w życiu będę musiał patrzeć na coś takiego?- pomyślał, ale nie ze smutkiem czy strachem, tylko zniecierpliwieniem. Rozejrzał się po pobojowisku, ale nigdzie nie zastał ani Yatgaar ani Keppera. Nie było też tamtej dwójki koni. Zgodnie z moim planem, zawróciłem i udałem się w stronę stada. Drogę powrotną pokonałem szybko i bez żadnych przeszkód. Kiedy dotarłem na miejsce, mogłem się przekonać, że Yatgaar i Kepper już tam dotarli. Obecnie źrebię było niemalże duszone w uścisku matki, po której policzkach spływały liczne łzy. Postanowiłem dać im czas, aby się sobą nacieszyli. W końcu tak czy inaczej, potem trzeba będzie się dowiedzieć, jak ci ludzie złapali Keppera i czy dowiedział się o nich czegoś ciekawego. Spostrzegłem Yatgaar, która trzymała się mocno na uboczu. Podszedłem do niej niemal bezszelestnie, więc zanim cokolwiek powiedziałem, odchrząknąłem lekko, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.
- Doskonale sobie poradziłaś. Dla pewności wróciłem potem na tamto miejsce i miałem okazję zobaczyć na własne oczy efekt twoich poczynań- powiedziałem.
- Dziękuję. Ty też dałeś z siebie zapewne wszystko- odpowiedziała klacz, robiąc jednocześnie zamaszysty ruch głową, aby odgarnąć grzywkę z oczu. Zapadła między nami cisza. Zauważyłem, że klacz stoi dość niepewnie.
- Dobrze się czujesz?- spytałem z nutą troski w głosie.
- Oczywiście. Dlaczegóż pytasz?
- Nie zrozum mnie źle, ale nie wyglądasz najlepiej. Szczerze mówiąc, patrząc na ciebie, ma się wrażenie, że ledwo stoisz na nogach- powiedziałem, na co klacz natychmiast się wyprostowała, stanęła wyprostowana na ziemi i wypięła dumnie do przodu pierś.
- Czuję się doskonale. Lepiej niż kiedykolwiek- odparła Yatgaar. Ani trochę jej nie wierzyłem.
- Jesteś pewna? Tayfun pewnie zajmie się teraz Kepperem. Może potem powinnaś skorzystać z pomocy zielarza?- zaproponowałem.
- Po co? Nie widzę żadnego powodu ku temu- odpowiedziała nieco agresywnie klacz. Westchnąłem cicho i postanowiłem dać sobie spokój. Co mnie obchodzi, czy ona zdecyduje się pójść się przebadać czy nie? Zresztą, jak uzna, że potrzebuje pomocy, sama się po nią upomnie. To przedstawicielka tego rodzaju koni, który umie doskonale o siebie zadbać- pomyślałem.
- Zrobisz jak chcesz. Idę teraz przekonać się, czy mogę już porozmawiać z Kepperem i oczywiście dowiedzieć się, jak się ma źrebak- powiedziałem.
<Yatgaar? Sytuacja opanowana XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!