Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

30.05.2019

Od Virginii "Wschód nowej ery"

Kopnęłam lekceważąco leżący u moich nóg kamień. Czas oczekiwania przedłużał się, a kto mógł wiedzieć, ile jeszcze to potrwa? Wtem usłyszałam hałas dobiegający z pewnej odległości. Uniosłam głowę i rozejrzałam się czujnie, wypatrując intruza. Na horyzoncie pojawił się czarno-biały kształt. Wytężyłam wzrok, jednak nie przypominał on sylwetki mojej matki. Po chwili do mnie dotarło, że koń wcale nie jest czarno-biały, tylko czekoladowo-biały. Rozpoznałam w nim Spear'a.
-Tak? Coś się stało?-spytałam, podkłusowując do niego.
-A co miałoby się stać?-spytał z uśmiechem, za który najchętniej bym go zabiła...
-Nie mam na to czasu, gadaj!-odparłam. Ogier westchnął.
-Plany się zmieniły-odpowiedział.
-Zmieniły? Jak to?-spytałam zdziwiona. To po co ja tutaj od tak dawna stoję i kwitnę jak ostatnia idiotka?-pomyślałam wściekła.
-Nie wiem jak to. Wiem tyle, że masz teraz nowe zadanie-powiedział.
-Jakie znowu zadanie?
-Masz powiedzieć o wszystkim Risie przed waszym spotkaniem-wyjaśnił Spear.
-Co? Jak to? I chcesz mi wmówić, że moja matka tak po prostu przekazała ci tak istotną wiadomość, żebyś powiedział to mnie?!
-Właśnie tak-odparł ogier.
-Udowodnij-powiedziałam.
-Vayola to przewidziała...Alisahar Kserkes-odparł z powagą Spear. Ale chwilę później jak zwykle na jego pysku zagościł uśmiech, podczas gdy mnie chwilowo zamurowało. Na szczęście nie trwało to długo. Skoro użył jednego z haseł, które wymyśliłyśmy razem z matką, i to tego hasła, nie miałam podstaw, żeby mu nie wierzyć. Tylko teraz trzeba było to dobrze rozegrać.
-Coś jeszcze, serke?-spytałam.
-Tak. Nie mów jej na razie, kto jest przywódcą, Virgiś-powiedział ogier. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-A to dlaczego, kochanieńki?-spytałam, posyłając mu przyjazny uśmiech.
-Wola twojej matki-odparł z powagą.
-Coś jeszcze...?-zapytałam, przekrzywiając lekko łeb w prawo.
-Koniec. To tyle wiadomości-odparł z uśmiechem, po czym oddalił się. Nie dbałam o to, gdzie się udał. Skupiłam się bardziej na tym, co to wszystko miało znaczyć. To posunięcie było dość zaskakujące, tym bardziej, że wcześniej moja matka tego ze mną nie konsultowała. Ale Spear zrobił wszystko zgodnie z ustalonym kodem, na każdą moją zagrywkę odpowiednio zareagował, więc nie miałam podstaw sądzić, że mnie okłamuje. Co nie zmieniało faktu, iż ta decyzja była naprawdę zaskakująca. Czego chciała ode mnie wcześniej moja matka? Niby była to sprawa jakiejś wielkiej wagi, a teraz sama odwołała spotkanie. I co to wszystko ma znaczyć?-głowiłam się nad tym przez dłuższy czas, ale nic sensownego nie mogłam wymyślić. W końcu udałam się na krótki spacer i nieco okrężną drogą wróciłam do klanu, uznawszy, że nikt nie skojarzy mojej nieobecności z nieobecnością Spear'a, który powinien już był dawno wrócić, co też się stało. Było jeszcze na oko przed południem, toteż przystąpiłam do spożywania bardzo późnego śniadania. Wypadałoby pomyśleć, jak wypełnić żądanie matki, ale nie było ono trudne ze względu na fakt, iż dotyczyło Risy. Niedługo musiałam czekać, aby wspomniana klacz pojawiła się obok mnie i zagadała. Dałam się wciągnąć w krótką chwilę niezobowiązującej rozmowy, aż, upewniwszy się, że nikt nas nie słyszy, przeszłam do sedna.
-Musimy się dzisiaj spotkać-powiedziałam.
-Hę? Gdzie? Po co?-zdziwiła się Risa.
-Mam ci coś ważnego do przekazania. Ale nikomu nie mów, to sprawa między nami. Jeśli komukolwiek to zdradzisz, możesz zapomnieć, że kiedykolwiek miałaś siostrę-powiedziałam z powagą. Risą to najwyraźniej mocno wstrząsnęło, bo zniknął jej z pyska goszczący na nim do tej pory lekki uśmiech.
-To coś aż tak poważnego?-spytała. Kiwnęłam głową.-W takim razie możesz być pewna, że niczego nikomu nie zdradzę! Choćby mnie torturowali!
-Ciszej-syknęłam, chcąc ją uciszyć. Risa wyraźnie spłoszyła się i ucichła.-A teraz słuchaj-dodałam, aby zwrócić jeszcze bardziej na siebie jej uwagę, po czym podałam jej dokładne miejsce i czas spotkania. I nakazałam ponownie, aby nikomu nic nie mówiła i zachowywała się jak gdyby nigdy nic. Po jakimś czasie rozeszłyśmy się, a ja w duchu biadoliłam z powodu faktu, że to mi przypadło w udziale wtajemniczanie Risy...Moja matka sama powinna to dawno zrobić, a nie zawracać mi głowę takimi pierdółkami, jakby nie mogła sobie z tym poradzić. Chwila!-w tym samym momencie w końcu mnie olśniło. Idiotka ze mnie! To wszystko na pewno po to, aby sprawdzić mnie! Jak sobie poradzę! A ja jeszcze narzekam za dostanie takiej szansy...-teraz wiele rzeczy stało się dla mnie jasnych. Odgoniłam jednak wszystkie te myśli, kiedy na horyzoncie ujrzałam mój kolejny cel.
-Witaj!-zawołałam na widok klaczy i posłałam jej ciepły uśmiech. Ta spojrzała na mnie zaskoczona. Nie dziwiłam się jej, możliwe nawet, że nie kojarzyła zupełnie, kim jestem, a ja wyjeżdżam do niej z tak serdecznym powitaniem, jakbyśmy się przyjaźniły co najmniej dziesięć lat.
-Witaj...-odparła niepewnie klacz.
-Pewnie nie wiesz, jak mam na imię. Jestem Virginia-przedstawiłam się.
-A ja Saminaria-odparła klacz. Usmiechnęłam się lekko. Znałam jej imię, ale postanowiłam to przemilczeć.
-Widzisz, mam pewną sprawę-zaczęłam. Saminaria od razu zachęciła mnie do kontynuowania.-Dostałam za zadanie uzupełnić zapas niektórych ziół. Pozostali medycy podobno nie mogą się tym zająć. Wiem, że to naprawdę nietypowe, w końcu praktycznie się nie znamy, ale potrzebuję pomocy. Znam się dość dobrze na ziołach, ale wolałabym zająć się tym z kimś jeszcze bardziej obeznanym-wyjaśniłam. Klacz po chwili zastanowienia zgodziła się, nawet nie zadając zbyt wielu pytań. Wytłumaczyłem jej, gdzie mamy się spotkać. Do wieczora czas niemiłosiernie mi się potem ciągnął. W końcu jednak nadszedł ten moment, kiedy udałam się na spotkanie z Risą. Jeśli mam być szczera, to wszystko było wyłącznie formalnością. Matka od dawna przygotowywała nas wszystkich do tej roli, niestety Arrow się nie nadawał. Jednak Risa, choć może nie była aż tak pojętna, dała radę. Przywitałam się z nią i na początku pogadałyśmy o celu spotkania. Nie wyjawiłam go od razu, chcąc najpierw upewnić się, że nikt nas nie podsłuchuje.
-Ok, więc sprawa wygląda tak-zaczęłam, pragnąć przejść do rzeczy. Risa popatrzyła na mnie, wyczekując dalszych słów.- Wiesz, jak zepsuty jest ten klan, prawda?-spytałam.
-Oczywiście, w końcu mama o wszystkim nam opowiadała-odparła klacz.
-No właśnie. Dlatego trzeba to zmienić-powiedziałam.
-Co masz na myśli?-zdziwiła się Risa.
-Działanie. Przeciwko temu klanowi-odparłam. Natychmiast zainteresowało to moją siostrę, która chciała dowiedzieć się więcej.-Ten klan to zło wcielone. I niemal wszyscy jego członkowie. Ale możemy to zmienić, tworząc nowe stado-dodałam.
-Chcesz odejść?-zapytała zaskoczona Risa.
-Tak, ale nie od razu. Nie poradzimy sobie we dwie albo w trzy z matką. Musimy zebrać jeszcze parę koni-powiedziałam. Widziałam, że zainteresowanie Risy z chwili na chwile rosło. Chciała wiedzieć więcej.
-Musimy coś z tym zrobić. Załatwić to-powiedziałam.
-Ty, ja i nasza mama?-spytała. Wyjaśniłam jej, kto jeszcze jest we frakcji. Uznałam, że ona, choć nie jest aż tak sprytna, może o wielu rzeczach wiedzieć. Jest materiałem na dobre prawe kopyto, o ile odpowiednio się nią pokieruje. Risa była zachwycona całą sprawą, obawiałam się nawet, że zaraz da coś po sobie poznać, więc dla pewności kilka razy ją upominałam. W końcu ona wróciła do klanu, a ja udałam się na miejsce spotkania z Saminarią. Dotarłam tam jak najszybciej, wpadłam na polanę ledwo wyhamowując.
-Jesteś wreszcie! Już myślałam, że nie przyjdziesz i chciałam wrócić do klanu!-zawołała klacz. Brzmiała jak lekko obrażona.
-Nie, to nie tak! Przepraszam, po prostu czekałam na ciebie na innej polanie! Tam miałyśmy się spotkać i na początku byłam na ciebie wściekła, że nie przyszłaś! Miałam już wracać, ale wtedy przypomniało mi się o tym miejscu. Uznałam, że mogłaś pomyśleć, iż to o nie tu chodzi i tu właśnie na mnie czekasz. Albo czekałaś. Więc postanowiłam jak najszybciej tutaj dotrzeć, licząc na to, że jeszcze na ciebie wpadnę. Naprawdę bardzo przepraszam, to moja wina, powinnam dać dokładniejsze instrukcje!-zawołałam. Starałam się przy tym odpowiednio operować swoją mimiką i wyglądać, jak bym naprawdę żałowała i miała wyrzuty sumienia. Saminaria popatrzyła na mnie niepewnie, ale po chwili jej wyraz pyska widocznie złagodniał. Od razu poczułam lekką ulgę, ale niezbyt dużą. Wolałam nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Na szczęście jednak klacz w większości uwierzyła w moją historię i spędziłam resztę dnia na szukaniu z nią tych ziółek. Po powrocie do klanu rzeczywiście oddałam je innym medykom, przynajmniej w ten sposób i u nich zapunktowałam i zdobyłam dobrą opinię, co jest w gruncie rzeczy najważniejsze. Później, jak gdyby nigdy nic, udałam się wraz z resztą koni na spoczynek.
~W nocy~
Obudziło mnie lekkie szturchanie. Bez zaskoczenia spostrzegłam, że obok mnie stoi moja matka. Rozejrzałam się powoli i dokładnie. Wyglądało na to, że wszyscy spali. Już chciałam coś powiedzieć, ale matka mi przerwała.
-Wszyscy śpią jak zabici. Sprawdziłam-szepnęła. Bez zbędnych ceregieli ruszyłam więc za nią, aby nieco oddalić się od klanu. Wokół nas panował mrok. Był on i naszym wrogiem, i przyjacielem. Mógł skryć nas i naszą tajemnicę przed ciekawskimi spojrzeniami, ale też mógł skryć przed nami szpiega, choć o to aż tak się nie obawiałam. Oni tutaj prędzej we wróżki uwierzą, niż spostrzegą, że na coś się zanosi. Zwłaszcza ten pożałowania godny władca Shiregt, albo ten podstarzały relikt poprzedniej epoki, jego ojciec. Co nie oznacza, że nie trzeba być czujnym-pomyślałam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos matki.
-Jak ci poszło?-spytała, zatrzymując się.
-A jak miało pójść? Jak po maśle-odparłam. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, choć wiedziałam, że ona tego nie dostrzeże.
-Przekonałaś Risę?-pytała dalej.
-Przecież wiesz, że to była tylko formalność-odparłam.
-Tak jak myślałam...I co ona na to?-spytała. Streściłam jej cały przebieg naszej rozmowy, a także moje zdanie o tym wszystkim.
-I co dalej? Co planujesz z tym wszystkim zrobić?-spytałam, kończąc swój wywód.
-Cóż, szczerze mówiąc, to rozmowa z Risą miała być dla ciebie...
-...testem-dokończyłam za nią. Wydawało mi się, że popatrzyła na mnie z lekkim uznaniem. Mogłam co prawda źle to zinterpretować z powodu nikłego oświetlenia, ale kiedy się odezwała, ton jej głosu wszystko zdradzał.
-No, no, no...Szybko wszystko pojęłaś. Widzę, że naprawdę mogę być z ciebie dumna. I że moja decyzja będzie dobra-powiedziała.
-Jaka decyzja?-spytałam. Matka rozejrzała się, po czym podeszła do mnie i odezwała się cicho.
-Otóż potrzebny mi ktoś, kto na wypadek jakiegoś niepowodzenia, przejmie pieczę nad frakcją. I tym kimś będziesz ty-powiedziała, po czym odsunęła się lekko. Zapewne chciała przyjrzeć się mojej reakcji. A ja? Co miałam zrobić? To nawet nie było pytanie, tylko stwierdzenie, którego właściwie chyba się spodziewałam.
-Rozumiem. Czyli mam być twoim zastępcą?-spytałam.
-Nie do końca. Nie chcę, abyś teraz to ty zajęła się frakcją. Od dziś. Spear jest już poinformowany o tej zmianie, Risie sama to zdradzisz, a Khairtai dowie się niedługo ode mnie-wyjaśniła. Przyznam szczerze, tym razem zaskoczyła mnie i przez dłuższą chwilę nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
-Pewnie jesteś zaskoczona, ale taka jest moja decyzja. Postanowiłam na razie usunąć się w cień. Pytania?-zapytała. Nadal nic nie mówiłam, więc zawróciła w stronę klanu.
-A-ale dlaczego?-zdołałam w końcu wykrztusić. Matka zatrzymała się i spojrzała do tyłu, w moją stronę.
-Bo tak-odparła. I to był jej jedyny argument. Potem ruszyła dalej, a ja nie zatrzymywałam jej. Wiedziałam, że to byłoby bez sensu, bo i tak nic mi nie zdradzi. Miałam jednak swoje przypuszczenia, a właściwie pewność. To na pewno miał być mój sprawdzian. Nie da się ukryć, że matka zawsze traktowała mnie inaczej. Nigdy nie powiedziała mi tego wprost, ale ja i tak wiedziałam, że to mnie wybrała na swoją następczynię. A teraz chce pewnie na jakiś czas przekazać mi władzę, aby sprawdzić, jak sobie poradzę. Jeszcze się zdziwisz, na co mnie stać-pomyślałam, po czym także wróciłam do klanu, ale inną, dłuższą drogą, upewniając się, że nikt mnie nie widzi.
~Dwa dni później~
-Nie. To jest najważniejsza zasada. Nie masz niczego, absolutnie niczego robić na własne kopyto, jasne?-spytałam. Risa, nieco przeze mnie zgaszona, pokiwała smętnie głową.
-A nie mogę chociaż...
-Nie. Wszystkie rozkazy będziesz dostawać ode mnie. Chyba, że pragniesz nas wszystkich zgubić, wtedy śmiało, działaj sama-odparłam.
-Nie, oczywiście, że nie chcę!-zawołała klacz.
-No więc widzisz. Rób to, co do tej pory. Słuchaj się mnie-powiedziałam.
-Słuchałam się ciebie, jeszcze zanim zdradziłaś mi to wszystko! Aż trudno mi uwierzyć, że dopiero wczoraj ostatecznie mnie w całą swoją działalność wtajemniczyłaś. Mogłaś od razu mi powiedzieć, że to ty dowodzisz. Zresztą, kto inny, jak nie ty-odparła Risa. Matka. Nasza kochana mamusia-pomyślałam mimochodem.
-No już, nie ekscytuj się tak, bo jajko zniesiesz, a Wielkanoc już przecież minęła-odparłam. Risa i ja przespacerowałyśmy się jeszcze trochę, żeby nie wzbudzać podejrzeń, gadając przy tym o jakichś pierdołach. W końcu postanowiłyśmy wrócić do klanu, ale Risa miała to zrobić wcześniej. Ja postanowiłam, że jeszcze trochę się poszlajam tu i tam. Chciałam przemyśleć parę spraw na osobności i, choć moja siostra byłaby dobrym alibi, w końcu niemal zawsze trzymamy się razem i nie ma chyba nic dziwnego w tym, że siostry razem spacerują i spędzają czas, musiałam odpocząc od jej gadania. Kiedy słońce zaczęło zachodzić, wróciłam się w stronę klanu. Traf chciał, że wpadłam na swojego brata i jego, jak się okazało, teraz już partnerkę Erinę. Nie obchodził mnie szczególnie mój braciszek ani jego życie i to, co robi albo czego nie robi, ale pokonałam jakoś początkową falę niechęci, złośliwości i nudy, wykrzesując z siebie resztki dobrej energii. Jak najszybciej wymigałam się jednak od ich towarzystwa. Jedynym plusem tego spotkania było to, że dowiedziałam się przynajmniej, że są już oficjalnie parą. A ja zawsze pragnęłam wiedzieć wszystko o wszystkich, aby w każdej chwili mieć pod kontrolą sytuację. Jednakże nie wydawało mi się, aby losy i decyzje Arrow'a miały jakiś szczególny wpływ na mnie samą. Ja miałam na głowie ważniejsze rzeczy.

<2229 słów wyszło, o ile licznik się nie myli. Mogę liczyć na zaliczenie misji stopniowej #4?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika