-Uprzejme to będzie z mojej strony, jak zaraz nie pokażę ci, jaka potrafię być nieuprzejma-odparłam, czym chyba nieco zaskoczyłam konia, bo na chwilę zamilkł.
-Jesteś pewna, że to właśnie chciałaś powiedzieć?-spytał po chwili.
-Tak, a co, nie rozumiesz? Powiedziałabym to w twoim języku, ale język idiotyczny jest mi obcy-odparłam.
-A mi się zdało, że bardzo dobrze się nim posługujesz-odezwał się ten cały Cardinano. Jak on mi od pierwszej chwili działał na nerwy! Już chciałam zawrócić i stamtąd pójść, ale coś mnie tknęło...Dlaczego to ja mam stąd odejść? Jak przegrany?
-Ekspertem nie jestem, w przeciwieństwie do ciebie-odparłam. Ku mojemu zaskoczeniu, ogier zaśmiał się. Jego naprawdę to wszystko bawi?! Nosz, zaraz nie wytrzymam!
-Z czego tak rżysz?!
-Jeśli mam być szczery, to z ciebie-odparł, kiedy zdołał się uspokoić.
-Hahaha. No bardzo zabawne-odparłam.
-Żebyś wiedziała, szkoda, że nie możesz popatrzeć na siebie z boku*-zaśmiał się ponownie ogier. Nie wiedząc co powiedzieć, prychnęłam z irytacją i pogardą.
-Idź sobie-powiedziałam.
-Dlaczego?
-Bo mam cię dość-odparłam.
-Ale ja ciebie nie-powiedział Cardinano.
-To twój problem.
-Teraz już twój-odparł ogier. Znowu prychnęłam obrażona. Cardinano najwidoczniej doskonale się bawił, a ja miałam ochotę w coś przywalić. Porządnie. Najlepiej w niego. Chociaż...Czemu miałabym się powstrzymywać?-pomyślałam. Na chwilę wyobraziłam sobie piękną wizję, ale szybko musiałam pogodzić się z faktem, że nie urzeczywistni się ona. Po pierwsze, różnica wzrostu. Nie miałabym szans z tym ogierem. Po drugie, Virginia i matka by mnie zabiły za wszczynanie awantur, sama nie wiem, która byłaby pierwsza. Koniec końców pociągnęliśmy jeszcze trochę naszą dziwną kłótnię, kiedy dołączył do nas ktoś nowy. Tym kimś okazała się jakaś klacz.
-Mamy wrócić do klanu, Shiregt zarządził ważne zebranie-powiedziała, podchodząc do ogiera. W ten sposób stanęła między nim, a mną. Nie mogłam się powstrzymać i wychyliłam się nieco zza niej, ponownie pokazując ogierowi język. Czyli ja zostaję ostatnia na miejscu bitwy, więc wygrałam!pomyślałam ucieszona.
-No dalej, zbierajcie się. Ty i ta mała-powiedziała klacz. W międzyczasie odwróciła się i ruszyła przed siebie w stronę, z której przyszła. Na szczęście na czas udało mi się schować język i przywołać na pysk uśmiech. Ogier minął mnie i posłał mi tryumfujące spojrzenie, połączone z radosnym, bezczelnym uśmiechem. I jeszcze do tego zostałam nazwana "ta mała"! Czy oni wszyscy uwzięli się dziś na mnie? Za wszelką cenę chcą mi zniszczyć dobry nastrój?-pomyślałam, po czym, z olbrzymią niechęcią, powlokłam się za nimi, obmyślając plan zemsty na ogierze i na owej klaczy.
~Kilka miesięcy później~
Pasłam się spokojnie, zastanawiając się, gdzie też mogła podziać się Virginia. Miałyśmy się tu spotkać jakiś czas temu, ale jej nadal nie było, chociaż sama ustaliła datę i miejsce. Zaczynałam się już nawet poważnie martwić, że to ja coś pomyliłam. Usłyszałam, że ktoś tutaj idzie, ale nie zwróciłam na to na początku większej uwagi. W końcu każdy może tutaj przyjść, chociaż...Może to w końcu Virginia?-z tą myślą poderwałam głowę, tylko po to, aby ujrzeć przed sobą czekoladową sylwetkę jakiegoś konia. Wystarczyła chwila, aby mój mózg przypomniał sobie, kim on jest. I że go nie lubię. Bardzo.
-Jak ci mija dzień, Riso?-zapytał z uśmiechem, który tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Byłam pewna, że tak jak wtedy, robi to wszystko specjalnie.
-Jakbyś nie zauważył, to on mi jeszcze nie minął. Jest w trakcie mijania-odparłam, po czym dumnie potrząsnęłam grzywą.
-W trakcie mijania?-zdziwił się ogier.
-Tak-odparłam pewnie, ucinając w ten sposób wszelkie dyskusje, które mogły się zrodzić. Na chwilę zapanowała między nami cisza.
-Hm...Wybrałaś chyba dobre miejsce na strawę, trawa wydaje się tutaj wyglądać jakoś tak lepiej...-powiedział ogier, schylając się, aby zjeść trochę roślin.
-Nie mydl mi oczu lepszą trawą. Po coś tu przylazł? Chociaż wiem, pewnie znowu chcesz mnie wkurzyć-odparłam. Wtedy też przypomniało mi się, że miałam przecież jakoś zemścić się na nim i na pewnej klaczy. Zupełnie o tym zapomniałam! Co do klaczy, musiałabym sobie najpierw przypomnieć jak ona wyglądała, ale co do Cardinaniego...Mam go właściwie jak na tacy, tylko muszę coś wymyślić. A może by tak wcześniej wypytać go o tamtą klacz? W końcu jej też jakaś nauczka się należy! Chociaż nie, to głupie, bo co niby miałabym powiedzieć? Hej, kim była klacz, która przerwała naszą kłótnię kilka miesięcy temu? Lepiej skupić się na tu i teraz, zamiast gadać o tym co było.
<Cardinano? Risa szykuję mini-zemstę>
*Kiedy to pisałam, miałam ogromną ochotę dodać "XD" na końcu, i prawie to napisałam. W ostatniej chwili ogarnęłam, co ja chciałam zrobić...XD?
A Mivana to by chciała mieć na ogonie dziwną nastkę z wiecznym okresem xD
OdpowiedzUsuńNic nie mówiłam
czuję się dziwnie widząc tu moje imię *)
Usuńale wiem o co chodzi xd