-Czy to możliwe...- rozpocząłem swą wypowiedź, choć właściwie nie do końca byłem pewny,
co chcę przekazać. Mnóstwo chaotycznych myśli i urywków wspomnień
mieszało się w mojej głowie. Stałem sztywno w ciężkim szoku. Nagle w
mojej głowie pojawiła się sylwetka brutalnej oraz sadystycznej
nauczycielki, w której sprawie ostatnio wstrzymaliśmy śledztwo i bez
wcześniejszego zastanowienia dodałem-... że to jakiś ślad od Kasji?
Klacz najpierw spojrzała na mnie jak na kosmitę, lecz powoli jej zdziwiony wyraz pyska zaczął się zmieniać na bardziej skupiony, aby dojść w końcu do neutralnego. Wyglądała, jakby chciała odrzec „To ma sens”, ale niestety żaden dźwięk nie wydostał się z jej środka. Za to obróciła się w kierunku tajemniczego drzewa i zaczęła mu się intensywnie przyglądać. Niepewny co mam dalej robić, czekałem na bardziej konkretną reakcję z jej strony. Cóż, opłacało się, ponieważ wylała na mnie kubeł zimnej wody i odrobinę ostudziła moje doszukiwanie się winy w morderczyni.
-Być może -odrzekła tajemniczo, lecz rozwinęła swą myśl po chwili milczenia- Ale może to też być głupi, prymitywny i bardzo dziecinny żart jakiegoś innego pomysłowego konia. Jednego jestem pewna, a mianowicie — istnieją bardzo nikłe szanse, iż to po prostu wybryk natury. Inaczej mówiąc, jestem na praktycznie tysiąc procent pewna, że... to musiał zrobić jakiś kopytny- obrzuciła roślinę krytycznym wzrokiem.
-Muszę przyznać, że wciągnąłem się w tę... intrygę, jeśli można to tak nazwać. Nawet jeśli roznosi się zwyczajnie o jakieś imię. Moje imię...- spojrzałem na nią, nie kryjąc podziwu, co do jej wcześniejszej kwestii. Hah, nie bez powodu była w naszym dochodzeniu, no i też nie bez powodu spotkała mnie. W końcu tak światło myślące klacze powinny spotykać tak świetnych ogierów. Oh, ostatnio stałem się zbyt skromny...
-Idziemy dalej?- zapytała- Na razie nie ma potrzeby roztrząsania tego jeszcze bardziej. Będziemy oczekiwać na jakieś znaki.
-Bez znaków i na ciebie bym nie natrafił. Pytanie, czy chodzi ci o znaki dane nam od intuicji, czy może kolejne wskazówki na drzewach?- uśmiechnąłem się szarmancko.
Miriada jednak jedynie pokręciła głową, a przez chwilę nawet z uśmiechem i... kolejny raz dzisiaj natrafiłem na jej hipnotyzujące spojrzenie pełne dziwnej mieszanki najrozmaitszych emocji.
~~*~~
-Spójrz- odrzekłem podczas kolejnego spaceru z niezwykłą towarzyszką. Tym razem na tym samej roślinie było wykute jej imię. Również dość świeże. Czyżby ktoś nas chciał zeswatać? Ah, to niedorzeczne. Carni, powiedz szczerze... Nie żal ci twojej inteligencji, która niebezpiecznie się obniża przez takie durne rozmyślania?
-Widzę- odparła i choć bardzo starałem się odczytać jej emocje w tym momencie, to średnio mi to wychodziło. Pierwszy raz była tak bardzo nieodgadniona... W sumie nie tylko ona. Zagadka z imieniem wciąż pozostawała tajemnicą... Heh, wplątywanie się w takie intrygi mogłoby znaleźć się na liście rzeczy, które bardziej mieszają w głowie niż... dobre zioła. Choć czy mam prawo się wypowiadać skoro tylko raz próbowałem jednego i drugiego?
Klacz najpierw spojrzała na mnie jak na kosmitę, lecz powoli jej zdziwiony wyraz pyska zaczął się zmieniać na bardziej skupiony, aby dojść w końcu do neutralnego. Wyglądała, jakby chciała odrzec „To ma sens”, ale niestety żaden dźwięk nie wydostał się z jej środka. Za to obróciła się w kierunku tajemniczego drzewa i zaczęła mu się intensywnie przyglądać. Niepewny co mam dalej robić, czekałem na bardziej konkretną reakcję z jej strony. Cóż, opłacało się, ponieważ wylała na mnie kubeł zimnej wody i odrobinę ostudziła moje doszukiwanie się winy w morderczyni.
-Być może -odrzekła tajemniczo, lecz rozwinęła swą myśl po chwili milczenia- Ale może to też być głupi, prymitywny i bardzo dziecinny żart jakiegoś innego pomysłowego konia. Jednego jestem pewna, a mianowicie — istnieją bardzo nikłe szanse, iż to po prostu wybryk natury. Inaczej mówiąc, jestem na praktycznie tysiąc procent pewna, że... to musiał zrobić jakiś kopytny- obrzuciła roślinę krytycznym wzrokiem.
-Muszę przyznać, że wciągnąłem się w tę... intrygę, jeśli można to tak nazwać. Nawet jeśli roznosi się zwyczajnie o jakieś imię. Moje imię...- spojrzałem na nią, nie kryjąc podziwu, co do jej wcześniejszej kwestii. Hah, nie bez powodu była w naszym dochodzeniu, no i też nie bez powodu spotkała mnie. W końcu tak światło myślące klacze powinny spotykać tak świetnych ogierów. Oh, ostatnio stałem się zbyt skromny...
-Idziemy dalej?- zapytała- Na razie nie ma potrzeby roztrząsania tego jeszcze bardziej. Będziemy oczekiwać na jakieś znaki.
-Bez znaków i na ciebie bym nie natrafił. Pytanie, czy chodzi ci o znaki dane nam od intuicji, czy może kolejne wskazówki na drzewach?- uśmiechnąłem się szarmancko.
Miriada jednak jedynie pokręciła głową, a przez chwilę nawet z uśmiechem i... kolejny raz dzisiaj natrafiłem na jej hipnotyzujące spojrzenie pełne dziwnej mieszanki najrozmaitszych emocji.
~~*~~
-Spójrz- odrzekłem podczas kolejnego spaceru z niezwykłą towarzyszką. Tym razem na tym samej roślinie było wykute jej imię. Również dość świeże. Czyżby ktoś nas chciał zeswatać? Ah, to niedorzeczne. Carni, powiedz szczerze... Nie żal ci twojej inteligencji, która niebezpiecznie się obniża przez takie durne rozmyślania?
-Widzę- odparła i choć bardzo starałem się odczytać jej emocje w tym momencie, to średnio mi to wychodziło. Pierwszy raz była tak bardzo nieodgadniona... W sumie nie tylko ona. Zagadka z imieniem wciąż pozostawała tajemnicą... Heh, wplątywanie się w takie intrygi mogłoby znaleźć się na liście rzeczy, które bardziej mieszają w głowie niż... dobre zioła. Choć czy mam prawo się wypowiadać skoro tylko raz próbowałem jednego i drugiego?
<Miri? To nie jest złe, to po prostu było pisane o ciekawej godzinie xD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!