Doskonale wiedziałam o co mu chodzi, ale i tak nie wiedziałam co mu powiedzieć. Z jednej strony lubiłam go, bardzo, za bardzo, czułam do niego to samo, co on do mnie. Ale, z drugiej bałam się, że coś namieszam albo on mnie źle zrozumie i zranię jego uczucia, a tego nie chciałam. Szliśmy przed siebie, nawet za bardzo nie patrzyliśmy na drogę. Halt na mnie patrzył, a gdy ja na niego spoglądałam, on się uśmiechał, tak samo jak ja. Nic nie mówiłam, nie wiedziałam nawet co. W końcu zatrzymaliśmy się na małym pagórku i wpatrywaliśmy się w już wschodzące słońce, które stamtąd było świetnie widoczne. Warto dodać, że przed i trochę pod pagórkiem na którym staliśmy. Cały ten widok był piękny, do tego jeszcze zapach kwiatów, ciepły wiaterek, no i towarzystwo Halta. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa zagrzęzły mi w gardle. Przybliżyłam pysk do ogiera i łbem tak jakby oparłam się o czoło Halta. Teraz wpatrywałam się w o wiele piękniejszy widok, oczy Halta.
- Halcie, ty też jesteś mnie niczym tlen, choć teraz duszę się. Cały mój świat widzę w twych oczach. Po prostu, kocham cię - wtuliłam się w Halta. Na klatce piersiowej poczułam ciepło, tak jakby moje serce się radowało...
<Halcik? :3>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!