Wstałem dzisiaj w dobrym - a było to raczej łagodnie powiedziane - humorze. Moje śniadanie składało się głównie z kory, gałązek i miększych części drzew oraz w mniejszej części z dobrej trawy, jej ostatnich kęp wystających spod puszystego, śnieżnego dywanu, po którym potem z rozkoszą się wytarzałem; zimny, biały puch wspaniale pobudzał do działania. Wraz z ojcem, który jeszcze jakby poczuwał się do obowiązku zarządzania, rozdzieliłem koniom poranne zadania. Członkowie rozeszli się do swoich spraw, a ja postanowiłem trochę się przejść, rozejrzeć się to tu, to tam. Na popołudnie miałem już bardziej konkretne plany. Z dala od stada poćwiczyłem ,,taniec" i nieco potrenowałem. Czułem się już znacznie silniejszy, niż na początku przygotowań, i choć wolałem nie okazywać tego przez skromność na zewnątrz, to w środku byłem niemal pewien, że coś wygram. Zresztą, życie pokaże.
Kiedy wróciłem, w końcu zaczęły się przygotowania...chociaż takich akurat się nie spodziewałem - na początek należało nazbierać różnych drobnych dekoracji i przedmiotów. Zbieranie takich kwiatków wydawało mi się po prostu skończenie nudne, ale cóż; tradycja tradycją. Na poszukiwania ruszył zgodnie prawie cały klan, oprócz paru koni pozostawionych na miejscu postoju dla bezpieczeństwa. Dostałem na szyję czyjąś torbę, i ruszyłem kłusem z towarzystwem chętnej do rozmowy gniadej klaczki. Po drodze Mint się ode mnie odłączyła, co przyjąłem z ulgą.
Szybko jednak przekonałem się, że zadanie to wcale nie będzie łatwe, ani tym bardziej nieciekawe. Kiedy zabrałem się za poszukiwania, cały świat wydał mi się nagle niezmiernie pusty, pozbawiony jakichkolwiek wartościowych rzeczy. Nieustannie musiałem grzebać w śniegu, stawać dęba, zadzierać łeb i zachować czujność, by nie przeoczyć cennych ozdób. Powoli przestrzeń się zapełniała, ale i tak niewystarczająco. Niekiedy mijałem innych członków, uciąłem sobie krótką pogawędkę. Mimo wszystko, pod wieczór mogłem z zadowoleniem odłożyć pełną różnych leśnych skarbów torebkę.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!