Mimo zimna spacery nocą, nawet zimą, były dość przyjemną sprawą. Można było pobyć chwilę samemu ze sobą i poobserwować te świecące wysoko w górze, migotliwe punkciki. No i oczywiście jak zwykle okazały księżyc, który zbliżał się już do pełni. Cisza panująca wokół była niezwykła, gdyż za dnia nigdy nie można było być świadkiem czegoś takiego. Zazwyczaj cisza w trakcie dnia kojarzyła się z czekaniem na coś złego, ale nocą ta sama cisza wydawała się być jak najbardziej na miejscu. Nie zamierzałem jednak zbyt wiele chodzić, gdyż kiedy takie spacerowanie bez celu, w pojedynkę, przeciągało się, to po jakimś czasie stawało się nudne. Postanowiłem jeszcze przejść się nad strumień, a potem zawrócić i wrócić do klanu. Kiedy jednak dotarłem na miejsce, zauważyłem, że stoi tam jakiś koń. Po chwili odwrócił się i spojrzał na mnie, po czym zaczął się przybliżać. Niemal natychmiast rozpoznałem Khairtai, jedną z towarzyszek moich dziecięcych zabaw.
-Kim jesteś?-spytała klacz, zatrzymując się jakiś metr ode mnie. Dotarło do mnie, że najprawdopodobniej nie widzi mnie dokładnie, bo stałem w cieniu jakiegoś drzewa.
-Nie poznajesz swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa?-zapytałem, robiąc kilka kroków naprzód. Zaraz potem posłałem Khairtai szeroki uśmiech.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy się kiedyś jakoś specjalnie blisko przyjaźnili-odparła klacz. Starała się zachować powagę i obojętność, ale nie do końca jej to wyszło. Skierowane do mnie słowa wypowiedziała chłodnym tonem, ale nie zdołała powstrzymać lekkiego uśmiechu, który pojawił się na jej ustach.
-Naprawdę? Szkoda, ja zapamiętałem to nieco inaczej-odparłem. Klacz załapała ironię w moim głosie i posłała mi po części zdziwione, a po części rozbawione spojrzenie.
-A właściwie to czemu ty tutaj tak łazisz po nocy? I to sam?-spytała Khairtai.
-Ja mógłbym ciebie zapytać o to samo-odparłem.
-Tak, ale ja zrobiłam to pierwsza-powiedziała klacz.
-Równie dobrze mógłbym też powiedzieć, że usłyszałem jak ktoś gdzieś spaceruje, więc wybrałem się na mały obchód i tak oto trafiłem tutaj, spotykając przy okazji ciebie-powiedziałem.
-A tak było?-spytała Khairtai.
-Nie-odparłem, ponownie się uśmiechając.
-Jesteś niemożliwy-skwitowała klacz.
-Chyba jednak całkiem możliwy, skoro istnieję i stoję tu przed tobą. W dodatku rozmawiamy, więc na pewno musze być prawdziwy. I możliwy-odparłem. Klacz pochyliła lekko głowę, kręcąc nią z niedowierzaniem.
-Powiedziałem coś nie tak?-spytałem, nadal z uśmiechem na ustach.
<Khairtai?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!