Vayola traciła coraz więcej siły, szybko poszłam znaleźć drugi kamień.
-Mam! - krzyknęłam do Vayoli.
-To świetnie, a teraz pomóż mi się uwolnić. - oznajmiła klacz.
Podeszłam do niej i zaczęłam rozwalać wnyki na nodze klaczy, po chwili pułapka poluzowała się do takiego stopnia, że same mogłyśmy to zdjąć. Noga Vayoli zaczęła krwawić, pomogłam jej się podnieść i wspierałam ją w chodzeniu. Droga nie była zbyt długa, więc Vayola nie musiała się męczyć. Doszłyśmy do klanu, nagle wokół klaczy pojawiły się tłumy koni, przy okazji potrącając mnie. Chciałam się jakoś przedostać do srokatej klaczy, by jej pomóc, i w końcu się to udało. Zaprowadziłam ją na trawę i zawołałam jakiegoś medyka, opatrzył jej ranę i powiedział, że musi odpoczywać.
~Następnego dnia~
Podeszłam do klaczy i spytałam się, jak się czuje, a ona na to, że mogło być lepiej, wtedy poczułam wyrzuty sumienia. Poszłam smutna coś zjeść, bo głód doskwierał mi coraz bardziej, wzięłam kęsa trawy, Vayola poszła za mną.
- Powinnaś odpoczywać.
<Vayola? Sorry że z opóźnieniem>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!