~Po powrocie~
Wracałem właśnie od medyków, gdzie przy okazji pomogłem w opatrywaniu rany kłutej, kiedy wpadłem na Mivanę. Ona z kolei miała uzyskać raport od swoich podwładnych. Naturalnym jest, że podczas naszej rozkosznej wędrówki akcja w stadzie nie mogła się "zamrozić", z czego wynikało nagromadzenie różnych spraw do załatwienia pierwszego dnia po powrocie. Prychnąłem cicho, cofając się kulturalnie kilka kroków.
— I co tam słychać u wojskowych? - spytałem, uspokajając oddech.
— Poza jedną kradzieżą, całkiem spokojnie. Jak u doktorka? - odparła prosto klacz, oganiając się od natrętnych owadów.
— Zapasy ziół są na wyczerpaniu, a zbliża się zima. Trzeba będzie zorganizować zbiórkę. - westchnąłem cicho, strząsając z pyska niesiony wiatrem jesienny liść. - Czasami zastanawiam się, czy to w końcu Mint jest medykiem głównym, czy ja. - oboje parsknęliśmy śmiechem.
— Obawiam się, że ona sama potrzebuje dobrego medyka. - oznajmiła moja partnerka, wciąż się śmiejąc - Niech wygra najlepszy. - dodała, patrząc na mnie wymownie. Trąciłem z czułością jej chrapy.
— Jeżeli już jesteśmy w temacie...jak się czujesz?
— To znaczy? A...dobrze. - odpowiedziała obojętnym tonem Miv. Widać było jednak, że to wspomnienie wywołało w niej mieszane uczucia. Pragnąłem rozwiać w końcu te wątpliwości.
— Hej. To tylko kolejny etap życia; w życiu nigdy nie mamy stuprocentowej pewności, jak zareaguje otoczenie. Robimy to, co do nas należy. Wiem, co czuję. - klacz spuściła wzrok, wzdychając cicho.
— Nie rozumiesz...To znaczy, że wszystko sobie zaplanowałeś? - spytała nagle, spoglądają mi w oczy.
— Nie, nie powiedziałbym tak. Aczkolwiek, nie chcesz tego dziecka?
— Skądże, chcę...bardzo chcę. Po prostu się boję, bo wiem, co może się wydarzyć.
— Może, nie musi. Odrobina strachu jest dobra, ale teraz odpręż się i przestań wygadywać takie głupoty. - partnerka szturchnęła mnie lekko w bok. W zamian podarowałem jej pocałunek.
~11 miesięcy później
Brzuch Mivany wyglądał, cóż, jak jedna wielka bańka. Im więcej czasu upływało, tym większe było moje zniecierpliwienie. Poruszanie się sprawiało mojej ukochanej coraz więcej trudności. Podobnie dwie klacze w klanie - cóż za zbieg okoliczności...Szczerze mówiąc, modliłem się, żeby było już po wszystkim, bo fochy i narzekania, że trawa jest zbyt zielona, zaczynały być wkurzające.
<Mivana? Powiem jedno: XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!