Mam jej już serdecznie dość-pomyślałam, kierując się...w bliżej nieznanym kierunku. Risa zaczynała mnie już denerwować swoją porywczością, więc chciałam po prostu spędzić trochę czasu bez niej. Co prawda wiał lekki wiatr, do tego nieco mroźny jak na tę porę roku, ale ja mimo wszystko zdecydowałam się udać nad Jezioro Chirgis. Byłam właściwie pewna, że Risa nie wpadnie na to, aby poszukać mnie akurat tam. Tylko gdzieniegdzie rosły jeszcze liche, skarłowaciałe drzewa, jednak w miarę zbliżania się do zbiornika, było ich coraz mniej. Nie dziwiło to, kiedy wzięło się pod uwagę fakt zasolenie jeziora oraz jego skalisty brzeg. Na pewno bardziej przypominało ono nieokiełznane morze niż mały staw, w którym można się ochłodzić latem. Mimo wszystko musiałam przyznać, że kiedy dotarłam już nad sam brzeg, zaczęłam lekko dygotać z zimna. Po chwili ruszyłam wzdłuż jeziora, co jakiś czas kopiąc kopytem jakiś kamień. Najczęściej pokonywały one odległość kilku metrów lub trafiały do wody...sama uważałam, aby nie iść zbyt blisko niej. Nie trudno było się domyślić, iż jest ona jeszcze dość lodowata, a ja nie miałam najmniejszej ochoty nabawić się jakiejkolwiek choroby. Moje myśli niemal samoistnie powędrowały w stronę tego, o czym do tej pory poinformowała mnie matka. Widziała we mnie kogoś, kto mógłby w ostateczności udzielić jej wsparcia lub nawet dokończyć za nią jej dzieło, gdyby ona zaniemogła. Teraz, kiedy byłam już nieco starsza, lepiej wszystko rozumiałam i śmiało mogę powiedzieć, że podzielałam jej zdanie. Nie rozumiałam tylko, dlaczego woli odłączyć się od klanu zamiast wzniecić powstanie. Matka przedstawiały mi swoje racje, ale one do mnie zbytnio nie trafiały. Być może potrzebowałam czasu, aby i to lepiej zrozumieć? Cieszyłam się jednak, iż mama właśnie mnie wybrała na swoją powiernicę, mi przekazywała wiedzę i najbardziej dbała o moje umiejętności. Chociaż...kogo innego miała do wyboru? Moją nadpobudliwą siostrę? Ślamazarnego, niedołężnego, chorego i cichego brata? Żadne z nich się nie nadawało, chociaż zarówno ja jak i matka uważałyśmy, że Risa może jeszcze kiedyś być pożyteczna dla frakcji, dlatego miałam za zadanie wkrótce ją o tym wszystkim powiadomić. To miał być mój pierwszy, mały sprawdzian. Jak poradzę sobie ze zwerbowaniem swojej siostry, o ile można tak to nazwać...-gwałtownie zatrzymałam się i odwróciłam głowę, słysząc dźwięk stąpania po kamieniach, dobiegający z tyłu. Odwróciłam się szybko i ujrzałam przed sobą jakiegoś konia. Szybko uświadomiłam sobie, że kojarzę go z klanu. Mama dała mi radę, abym zawsze wiedziała co nieco o każdym członku i potrafiła rozpoznać konie ze stada. Miał chyba na imię Halt. Zdziwiłam się jednak, że nie usłyszałam, jak się tu pojawił. Nie usłyszeć kogoś poruszającego się po wyboistym, kamiennym podłożu, jest raczej ciężko. Czyżbym aż tak się zamyśliła? Dobrze, że nie zaczęłam jeszcze gadać na głoś!-pomyślałam.
-Kim jesteś i co tutaj robisz?-zapytałam dla zasady. Starałam się brzmieć przy tym w miarę miło.
-Mam na imię Halt. Z pewnych powodów dziś władca to mi powierzył sprawdzenie tego terenu-odparł ogier.
-Wydawało mi się, że jesteś strażnikiem, a nie zwiadowcą-odparłam. Istotnie, przeszukałam swój "pałac pamięci" i naprawdę byłam pewna, iż widziałam parę razy tego konia, pilnującego klanu.
-To prawda, ale jak już wspomniałem, dostałem to zadanie z pewnych powodów-odparł Halt.
-Będę mogła dowiedzieć się z jakich?-spytałam, po czym uśmiechnęłam się lekko.
-Nie zdradzę ich klaczy, o której nie wiem nawet, jak ma na imię-powiedział ogier.
-Ach! Gdzie moje maniery! Nazywam się Virginia. Miło mi cię poznać-odparłam.-Jak właściwie udało ci się tak cicho do mnie podejść?-dodałam po chwili.
-Można powiedzieć, że to taki mój specjalny talent. I nie zdradzam tego nikomu-odparł Halt.
-Ale potem cię usłyszałam!
-Bo tylko na ciebie się tutaj natknąłem i nie widziałem sensu, aby dłużej ukrywać swoją obecność. Chociaż planowałem raczej wrócić do klanu zamiast wdawać się z tobą, droga Virginio, w pogawędkę-powiedział ogier.
-Jeśli chcesz, możesz wrócić, nic ci nie stoi na przeszkodzie, a na pewno nie ja-odparłam. Halt jednak nadal stał w miejscu.
-Jeśli mogę spytać, co właściwie robiłaś tutaj sama? Nie jesteś trochę za młoda na takie wędrówki?
Słysząc te słowa, nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wypełzł na mój pysk.
-Jestem prawie dorosła. Zostało mi już tylko pół roku. Poza tym chciałam tylko pobyć trochę sam na sam ze swoimi myślami. Ale skoro ty zadałeś mi pytanie, a ja na nie odpowiedziałam, to teraz twoja kolej. Z jakich to "pewnych powodów" przemieniłeś się dziś ze stróża w zwiadowcę?-zapytałam zaciekawiona.
<Halt? Opowiadanie znienacka:D>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!