Dziś na mongolskiej ziemi panowała zła pogoda. Wiecznie było czuć jak wiatr mocno dmucha w grzywy, już nie wspominając o deszczu. Stałam na uboczu i przyglądałam się chmurom. Wtedy podeszła do mnie Mondream. Spojrzałam na śnieżnobiałą klacz z miłym wzrokiem, ale bez uśmiechu. To było jak na mnie co najmniej dziwne i od razu można było wywnioskować ,że nie miałam dziś dobrego humoru. Mondream poprosiła mnie pomoc dla niejakiej Trouble. Z krótkiego opisu dowiedziałam się, że jest to siwa, prawie biała klacz która stoi gdzieś na uboczu. Oczywiście się zgodziłam, przecież do tego służy moja ranga. Szybko odnalazłam moją pacjentkę. Trouble narzekała na ból głowy. Odpowiedziałam jej, że to zapewne z powodu nagłej zmiany pogody, a jeśli jutro jej nie przestanie to niech pójdzie do mnie. Klacz kiwnęła łbem po czym pożegnałyśmy się i odeszłyśmy w swoją stronę.
*Po jakimś czasie*
Wybrałam się na spacer, wiedziałam, że to nie za dobry pomysł, szczególnie w taką pogodę, ale co mi tam. Szłam po terenach dosyć błotnistych, gdzie kopyta się zanurzały w wodzie lub błocie. Trudno było iść, ale dawałam jakoś radę. W pewnym momencie było tyle wody, że sięgała mi do kolan. Wtedy usłyszałam grzmot. Spojrzałam na niebo na którym co kilka chwil było widać pioruny, które mi przypominały gałęzie drzew rosnących na chmurach. Moje wyobrażenia w tamtej chwili były dosyć dziwne. Nagle poczułam jak o moją tylną nogę zahaczyła ostra gałąź czy coś podobnego. Widziałam jak dotychczas brązowa woda wokół mojej nogi zaczęła się barwić na czerwono. Zaciskałam zęby z bólu. Ledwo co wyszłam z tego bagna. Zmęczona i cała mokra oparłam się na drzewie rosnącym obok. Słyszałam grzmoty i kropelki deszczu spadające na moją sierść i grzywę. Nagle przed moimi oczyma ukazał się jakiś koń, prawdopodobnie ogier. Zapewne usłyszał mój krzyk, gdy poczułam ból na tylnej nodze i tu przyszedł. Wolnym krokiem podeszłam do niego, on tak samo. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na jego piękne oczy z przenikliwym błyskiem. Jego ślepia zasłaniała zmoczona, czarna grzywka opadająca na czoło. Staliśmy tak przez krótką chwile.
- Potrzebujesz pomocy? - przerwał ciszę pytaniem.
- Dzień dobry, nie potrzebuję. - spojrzałam na moją ranę. Krew już tak bardzo nie sączyła się.
- Mam na imię Estera, nie jest to do końca moje prawdziwe imię, ale może ci kiedyś ujawnię moje imię. A ty jakie miano nosisz? - ostatnio w zwyczaju miałam przedstawianie się tym imieniem, ze względu na to że, po prostu nie ufałam zbytnio nowym znajomym. W dodatku, gdy ostatnio rozmyślałam na temat tego miana, uznałam je za ładniejsze. Jeszcze raz spojrzałam na oczy ogiera.
<Halt? Jak ja strasznie kaleczę tą Rose. XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!