Psychopata? Morderca? Gwałciciel? Prychnąłem cicho. Takich opinii o sobie jeszcze nie słyszałem, chodź kiedyś musi być ten pierwszy raz. Gdy zapadła noc, czuwałem jeszcze trzy godziny i udałem się na spoczynek, jednak po pewnym czasie obudził mnie cichy krzyk Rose. Korzystając z umiejętności, jakie posiadałem, obudziłem się, jednak zachowałem ten sam rytm, głębokość oddechu oraz pozycję. Gdy upewniłem się, że klaczy nic nie grozi, tylko zapewne miała zły sen i wyszła na przechadzkę, ponownie pogrążyłem się w płytkim śnie.Obudziłem się już tylko raz, gdy moja towarzyszka wróciła z nocnego spaceru. Gdy byłem już całkowicie pewien iż zasnęła, wstałem i wyszedłem na zewnątrz. W powietrzu czuć było wilgoć pozostawioną przez burzę, wdychałem więc powietrze szeroko rozwartymi nozdrzami. Patrząc na pozycję księżyca stwierdziłem, że zostały mi dwie godziny do wschodu słońca. Udałem się więc na pobliskie wzgórze i stanąłem na jego szczycie. Tej nocy północny wiatr był mocny i porywisty, nieustannie targał więc moją grzywę. Ni stąd, ni zowąd przypomniałem sobie o moim cisowym łuku, który straciłem podczas podróży. Nagle zatęskniłem do broni, która towarzyszyła mi od najmłodszych lat - niemal idealnie ukształtowane drewno, szare bełty... Łuk, saksa i nóż do rzucania - moje trzy bronie, z którymi nigdy się nie rozstawałem, jednak teraz za nic w świecie nie mógłbym ich zdobyć.
-W kołczanie skarby, dla których niejeden odda życie. Czy chcę, czy nie chcę, bicie serca zmienią w ciszę. - powiedziałem powoli, przypominając sobie zwiadowcze nauki.
*Godzinę później*
Dalej stojąc na pagórku wpatrywałem się we wschodzące słońce. Poczułem obecność Rose, która wyszła z jaskini, jednak zatrzymała się przed wzniesieniem.
-Dopóki będziesz w zgodzie z klanem, dopóty nie musisz się mnie obawiać, droga Rose.
<Rose?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!