Pomyśleć, że zwykła, nowa klacz zaliczająca się do grupy tych zwyczajnych przeciętniaków nie mających pojęcia ani o jasnej, ani ciemnej stronie mocy, po prostu jeden z setek nofruhów* wśród wojska, a jednak mogła zagrozić frakcji swoją lekkomyślną ciekawością, jak nieobecność jednego wojownika mogła nieraz zaważyć na losach wojny. Ot, cała ta dziwna filozofia świata. Mimo wszystko powinno się ją jeszcze przez jakiś czas obserwować, bo nuż jej przyjdzie do głowy jakiś idiotyzm.
- Dobrze. - odpowiedziała pogodnie U'schia, po czym odeszła spokojnym, jakby zadowolonym krokiem. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że należy jej się dobrze przypatrzeć. Khonkh odprowadził ją spojrzeniem i wrócił do mnie.
- Sądzisz, że nie ma powodu do obaw? - mruknął z wyraźnym powątpiewaniem ogier.
- Raczej sądzę, że mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie, zapewne z tym związane, i lepiej będzie załatwić to za jednym zamachem. - odparłam pewnie. Władca przewrócił tylko oczami i oboje zabraliśmy się do jedzenia.
Co dziwne, w ciągu dnia tylko trochę przyprószyło śniegiem. Ta stałość pogody była tu wręcz zadziwiająca, chociaż mróz na pewno nie zelżał, a jeszcze się zwiększył i dawał siebie odczuć. Zbliżała się już pora zmierzchu. Zeszliśmy zboczem do reszty stada szykującej się na spoczynek po burzliwym dniu.
<U'schia? Khonkhowi już odpuszczę, bo i tak ma jeszcze kilku na karku z nim piszącychXD>
*Ród Czarnej Winorośli; w mowie potocznej nofruch (czyt. nóruh) oznaczał piechura, podstawową, uzbrojoną jedynie we własne zęby i kopyta jednostkę oddziału.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!